Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#30694

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Drodzy asfaltowi, piekielni bywalcy Poczekalni! Postarałem się o syntezę: Jak nie pisać w ogóle, a szczególnie na tym portalu. Zastosowałem interpunkcję kapitana Marchewy i składnię trolla Detrytusa. Ortografię zostawiłem w miarę prawidłową - oprócz najczęstszych byków spotykanych na tym wybiegu. Literówki? Parę się przyda. Tekst znajdziecie poniżej i proszę Was o wskazówki – szczególnie takie, które unaocznią stylistyczne czy inno-językowe upierdliwości, które przeoczyłem ;) Łatwo to się tego nie czyta – naprawdę się starałem! - więc niecierpliwych proszę o cierpliwe pominięcie tego wpisu ;) Piekielnej lektury!


Po wielu miesiącach, pasożytowania na Piekielnych i ja, postanowiłam dorzucić swoje cztery litery. To moja pierwsza historia i, proszę o wyrozumiałość. Będzie z serii piekielny kanar chociaż, to morze mój Luby był piekielny chociaż Sami to oceńcie bo może bardziej piekielny był kierowca autobusu który, kiedyś wiózł moją koleżankę chociaż to temat na inną historię. Nawet na więcej historii, ale o tym skądinąd jeśli, ta historia Wam się spodoba.

No ale, do rzeczy. Słowem wstępu: mam Ci ja Lubego oraz o ów lubym, będzie ta historia. Uprzedzam, że będzie długo. To, historia z serii piekielny kanar ale, bynajmniej śmieszna. Także owy Luby, ma Ci ja na imię Kowalski.

Historia właściwa: Jak już Wiecie bo pisałam Luby mój, nie tylko ma na imię Kowalski ale, jest alma mater kowalem. Czasami, a jakże, nosi ze sobą taki duży młotek któremu, nawet nadał imię Tora jak, jedzie na poprawki. Jako, że to głupie imię i napewno dlatego zawzse się smieje jak, mówi „młot” Tora oraz uważnie patrzy mi, się w oczy żeby mi było śmieszniej.

Ale wracając do rzeczy: wracał Ci mój luby w niedzielę nad ranem z roboty na jakiejś hali od, Pana Waldemara który jest, po ważnym inwestorem. Już, od kilku miesięcy budują tą halę Pana Waldemara w soboty ale kierownikiem jest, jakiś Odyn i on nigdy nie puszcza ich wcześnie bo twierdzi, że ta cała Wald-hala to strasznie ważna sprawa i mój Luby strasznie się o to denerwuje co niedzielę rano jak go budzę.

Tak więc mój Luby wracając do domu czekałam, już na niego na przystanku. Nomen omen wyskoczył z autobusu z dwoma kanarami a jeden mu karze pokazać legitymację studencką. Luby kiedy już, pozbierał szczękę z chodnika to zapytał go od kiedy to notabene sprawdza się legitymacje na przystanku. Kanar zaczą krzyczeć ale, jak Luby pokazał mu Ci ja Torę, to zaraz zaprzestał krzyczenia.

Na prawdę witki opadają. Kurtyna.

Wszędzie

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 16 (116)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…