Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#30843

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O prawach autorskich.

Pierwszy aparat fotograficzny dostałam na piętnaste urodziny. Zachwycona nową zabawką i jej niesamowitymi możliwościami, fotografowałam wszystko, co się nawinęło, nietrudno zatem się domyślić, że w krótkim czasie uzbierałam sporą kolekcję swoich ′dzieł′. Szybko nabrałam też ochoty, by podzielić się efektami działalności artystycznej ze światem, a że rodzinkę i przyjaciół nużyło oglądanie tego samego kwiatka przedstawionego z różnych perspektyw, postanowiłam zacząć publikować swoje prace w internecie. Odzew nastąpił dość szybko, ludzie zaczęli regularnie odwiedzać mojego bloga i komentować galerię, co zachęcało mnie do dalszych eksperymentów. Robiłam coraz bardziej świadome zdjęcia i odkryłam, że największą frajdę sprawia mi portretowanie ludzi.
Nie pamiętam, kiedy dokładnie zaczęły się kradzieże moich fotografii. Wierni ′oglądacze′ podsyłali mi linki do blogów, których właściciele postanowili sobie ′pożyczyć′ moje zdjęcia. W takich sytuacjach zawsze pisałam wyjaśnienie, iż nie wyrażam zgody na publikację moich prac, wraz z grzeczną prośbą o usunięcie. Czasem skutkowało, czasem nie. Ile razy czytałam teksty w stylu: ′To nie jest twoje zdjęcie, znalazłam je w internecie′ albo ′Nie usunę, bo skoro publikujesz, to można sobie z tego korzystać′. Pokrętna filozofia. Kiedy nie pomagały racjonalne argumenty, zgłaszałam sprawę do administratora portalu, który, na szczęście, reagował w takich okolicznościach.
Któregoś razu na moim blogu pojawił się komentarz. Anonimowy, z serii tych, które lubię najbardziej. Mimo braku podpisu autora, domyśliłam się, że jest on dyplomowanym psychiatrą, ponieważ treść komentarza stanowiła diagnoza: jestem chora psychicznie. Z reguły nie reaguję na takie zaczepki, więc i tę zignorowałam, ale dzień później pojawił się identyczny komentarz. Odpowiedziałam zatem: podziękowałam za diagnozę i zapytałam, jakie objawy pomagają w stwierdzeniu mojej choroby. ′Kradniesz moje zdjęcia, kleptomanko!′ - brzmiała odpowiedź. Zdziwiłam się i zapytałam, skąd je kradnę. W odpowiedzi otrzymałam link do bloga, na którym było pełno zdjęć mojej przyjaciółki, która jest bardzo wdzięczną modelką i dość regularnie chodzi ze mną i z moim aparatem w plener. Co się okazało? Pani doktor od chorób psychicznych wmawiała wszystkim, łącznie z sobą, że to ona jest na tych zdjęciach. Nawet podpisywała, kto rzekomo jej je robił. Sytuacja została rozwiązana oczywiście na moją korzyść (dowody: daty dodawania zdjęć i tak zwane dane exif, które nie kopiują się razem ze zdjęciem), ale mnie zastanawia, czy to była zwyczajna prowokacja, czy ta dziewczyna naprawdę miała coś z głową. Gdyby do mnie nie napisała, być może nie zorientowałabym
się, że podszywa się pod moją przyjaciółkę. Od tamtej pory często się śmiejemy, że podobno każdy człowiek ma swojego sobowtóra.

internet nasz kochany

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 99 (185)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…