Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#30951

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Z wczoraj.
Dyżur Sorowski, jak co poniedziałek. Jak co poniedziałek przysięgam sobie z rana, że nie dam się wk...wić dzisiaj. Nikomu.
Ani koleżkom z sąsiedniego szpitala, którzy, pomimo własnego ostrego dyżuru, próbują na chama odsyłać mi każdego pacjenta w nadziei, że go zaopatrzę, bo nie będę miał już sumienia z powrotem człowieka ganiać. I mają często rację...
Ani czwartej białej śmierci (sól, cukier, kokaina, lekarz pierwszego stosunku). Bo kierują na potęgę pacjentów, którym nie chcą - z przyczyny lenistwa i kosztów - wykonać nawet podstawowych badań.
Ani samym wreszcie pacjentom. Którzy, jak co dzień, szturmują SOR w nadziei wycwaniaczenia, wyżebrania lub wywrzeszczenia sobie wizyty u lekarza bez kolejek.
Ale to nie takie łatwe...

Wyobraźcie sobie, jak czuje się dyżurny w takim miejscu:
Godzina dziesiąta rano. Na części ostrej mam dwóch pijaczków, którzy z racji lima pod okiem zostali pieczołowicie odbici do mnie przez wzmiankowanych leniwców z sąsiedztwa - tamtejszy dyżurny z ogromną dawką bezczelności twierdził, że takowa fifa to niechybna oznaka... ciężkiego urazu czaszkowo-mózgowego, którym on nie czuje się godzien zająć. Jednego przywieźli... helikopterem, bo ktoś ich wezwał do upadku z kilku schodków...
Do tego odpieram ataki społeczeństwa, uzbrojonego w skierowania z POZ, na których widnieją tragiczne w swej wymowie i w pełni uzasadniające pobyt w Oddziale Ratunkowym rozpoznania typu : "bóle nerki od sześciu miesięcy", "stan po stłuczeniu głowy w roku 2011" czy najlepsze: "obserwacja narządów płciowych zewnętrznych"... Poważnie!
Rodzinna skierowała do mnie kiedyś młodzianka z takim właśnie rozpoznaniem... Nie wyrobiłem i zadzwoniłem, pytając uprzejmie, jak długo i w jakim celu mam te narządy u chłopaka obserwować, bo nie jest on zupełnie w moim typie...
Koło 16 jestem już w transie, na który składa się mieszanka wściekłości, zniechęcenia do ratunkowej i otępienia z powodu ciągłej stymulacji nadnerczy.

I wtedy przywożą motocyklistę. W stanie ciężkim. Połamanego, pomiażdżonego, ledwo żywego. Szef jako główny ratunkowy zaczyna go zaopatrywać. Po chwili wzywa mnie do pomocy.
W tym czasie do części obserwacyjnej samodzielnie dociera niewiasta, którą od tygodnia coś pobolewa w pachwinie. Proszę o cierpliwość, wzywam do niej kolegę z naczyniówki i biegnę do tego poszkodowanego. Po drodze odpieram ataki jego rodziny i przyjaciół, którzy "próbują pomóc". Czyli na siłę wpychają się do części resuscytacyjnej SORu, co minutę zatrzymują każdego wchodzącego do środka, domagając się informacji, którą otrzymali już kilkakrotnie, czy żądając leków na uspokojenie. Nie dociera do nich, że najlepsze, co mogą zrobić, to dać nam pracować...

Po kwadransie zostaję pilnie wezwany na część obserwacyjną.
To lecę. Bo tam może ktoś się zatrzymał, może umiera...
Szef na razie daje radę (jak zawsze).
Wpadam. I od wejścia słyszę wrzaski owej pani z bólem w podcipiu...
Dopadam i pytam, o co chodzi.
I słyszę:
- Panie, ja mam samochód wynajęty, ja tu nie będę czekała nie wiadomo ile, gdzie ta konsultacja, żądam natychmiastowego zaopatrzenia!!!
Próbuję spokojnie tłumaczyć. Że tam mam naprawdę pilną robotę, że kolega kończy konsultować gdzie indziej i przyjdzie, ale na nic.
Wrzaski przybierają na sile, a jedynym argumentem pozostaje WYNAJĘTY SAMOCHÓD...

W końcu moje nerwy mówią: będzie tego.
Zmieniam ton na mocno podniesiony i klaruję krótko:
- Szanowna pani, w sąsiednim pomieszczeniu jest młody człowiek, który umiera po wypadku. Moim zadaniem jest mu pomóc i zamierzam to zrobić. Teraz. Natychmiast. I tak długo, jak będzie tego potrzebował. A pani samochód i bóle mam tak głęboko poniżej pleców, że nawet kolonoskopem trudno tam dotrzeć!!!

Czekam na skargę. A ona zapewne na odzyskanie oddechu...

Młodzieniec przeżył. Szef ma jednak rączkę...

służba_zdrowia

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1235 (1279)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…