Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#30990

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Niedawno wróciłam z tygodniowych wakacji z biurem podróży. Lubię aktywnie zwiedzać, organizować wyjazdy na własną rękę, ale tym razem miałam ochotę na leżakowanie nad basenem, kąpiele w morzu i kompletne lenistwo. W promocyjnej cenie była Tunezja więc spakowałam bagaże, chłopaka i poleciałam.
Hotel całkiem przyjemny, plaża czysta i ładna, piękna pogoda, książka, leżak nad basenem i drinki z palemką. Sielanka? O nie! Ten wyjazd chyba ostatecznie zniechęcił mnie do tego rodzaju wycieczek, a wszystko przez piekielnych współpodróżników.

1) Lotnisko Kraków-Balice, strefa bezcłowa.
Grupa panów (40-50 lat, nalana twarz, małe oczka, wąsy, przy tuszy) skorzystała z okazji i zaopatrzyła się w kilka flaszek wódeczki. Można by pomyśleć, że tacy z nich patrioci, że nawet w Tunezji zamierzają raczyć się rodzimym alkoholem, ale niestety, nie o to im chodziło. Ubzdryngolili się jeszcze przed odlotem. Soczek na popitę się znalazł, kieliszków jednak nie było więc sytuacja zmusiła ich do picia z gwinta. Zwracanie im uwagi nie przynosiło pożądanych rezultatów (były za to przekleństwa, wyzwiska i groźby karalne), po obsługę lotniska jakoś nikt się nie wybrał więc panowie spokojnie zakończyli konsumpcję i zasnęli w pijackich pozach, czerwoni na twarzach, chrapiąc głośno i bełkocząc coś pod wąsami. Żadna z żon nie poczuła się odpowiedzialna za mężczyznę swojego życia, bałagan w postaci pustych butelek, rozlanego alkoholu. Plotkowały sobie w najlepsze w oczekiwaniu na samolot.

2) Formująca się kilkadziesiąt minut przed odjazdem kolejka do autobusu, który dowozi pasażerów do samolotu po płycie lotniska - przecież to takie ważne wejść do niego jak najszybciej bo jeszcze zabraknie dla kogoś miejsca. Faktycznie zabrakło. Ja, mój chłopak i jakieś 10 innych osób pojechaliśmy drugim, podstawionym zaraz po tym jak okazało się, że w tamtym nie wszyscy się zmieszczą.

3) Do samolotu też trzeba wejść jak najszybciej! Pobijmy się wszyscy, przepychajmy, rzucajmy bagażem podręcznym, krzyczmy, przeklinajmy i napierajmy na tych co stoją przed nami! Co z tego, że miejsca są numerowane? A jeśli samolot odleci zanim zdążę do niego wsiąść?

4) Podróż przebiegła całkiem nieźle. Całkiem. W każdym razie mogło być dużo gorzej.
Dostaliśmy od tunezyjskich linii lotniczych jakieś małe, ciepłe danie w tekturowym opakowaniu. Coś niby tortilla z mięsno-warzywnym nadzieniem. Nie miałam ochoty na jedzenie bo była już 22:00 więc zamierzałam podziękować, ale pan siedzący obok mnie stwierdził, że chętnie weźmie moją porcję. Ok, bardzo proszę, skoro pan jest głodny to niech się pożywi. Nie był, kazał żonie schować do torebki "na potem".
Czas wypełniania wniosków o wizy turystyczne. Stewardessa oprócz formularzy rozdała też długopisy. Zwykłe, niebieskie długopisy. Pan siedzący obok po uzupełnieniu wszystkich pustych pól kazał żonie spakować je do torebki. Po chwili przypomniało mu się, że dwoje jego nastoletnich dzieci siedzi rząd przed nami - kolejne dwa długopisy do przodu. Może to faktycznie były prezenty i to ja i mój chłopak się zbłaźniliśmy oddając je obsłudze samolotu?

5) Lotnisko w Tunisie.
Standardowo wyścig do autokarów mających zawieźć nas do hoteli (dzielili nas na trzy grupy, każda jechała do innego ośrodka). Dantejskie sceny - gubienie bagażu, płaczące dzieci, przepychanki, wchodzenie do złego autokaru. Jedna pani nie chciała swej wielkiej walizy wkładać do bagażnika bo ona nie będzie czekać aż ją wyciągną w hotelu, przecież musi się pierwsza zameldować w recepcji. Ostatecznie walizka dostąpiła zaszczytu podróży na pokładzie, razem z właścicielką.

6) Hotel. Recepcja. Formuje się kolejka, słychać okrzyki "Pan tu nie stał!". Przecież wiadomo, że dla kilku ostatnich osób zabraknie pokoi i będą musieli nocować na leżakach przed basenem więc trzeba zameldować się przed resztą grupy!

7) Posiłki.
Szwedzki stół. Jedzenia w bród, różnorodność mięs, sałatek, ciast. Kelnerzy uzupełniają wszelkie braki na bieżąco.
Zabieram ostatni kawałek jakiejś ryby, kładę na moim talerzu i nagle czuję kuksańca w bok. Jakiś mężczyzna nabił filet na widelec (tak, z talerza!), powiedział, że sobie go upatrzył, a ja mu ukradłam jedzenie. 5 minut później kelner przyniósł pełny półmisek tego dania.

8) Leżaki.
Najlepsze są oczywiście te nad samym brzegiem basenu, odpowiednio oddalone od głośników. Niestety, żeby taki zająć trzeba wstać wcześnie, a przecież wakacje, urlop... Ale jest na to rozwiązanie! Połóżmy na wybranym, wymarzonym leżaku ręcznik! Niech leży tam dzień i noc! Leżak w ten sposób staje się "zaklepany" do końca wyjazdu. Jedziemy na dwudniową wycieczkę na Saharę? No i co to zmienia?! Nikt nie będzie leżał na MOIM miejscu w tym czasie!

9) Wycieczki.
Niektórzy wykupują sobie dodatkowe wycieczki, płacą za bilety i wynajęcie osoby mającej nas oprowadzić, a zachowują się jak dzieci w przedszkolu. Nie mówię, że trzeba być stuprocentowo skupionym czy robić notatki, ale przeszkadzanie współwycieczkowiczom zainteresowanym tym co mówi przewodnik jest niegrzeczne. Po co w ogóle przyjechali zwiedzać jakiś zabytek skoro głośno komentują, że to nudne, cały czas rozmawiają i zachowują się jak przedszkolaki?

10) Zwroty grzecznościowe.
Każdy mógłby się nauczyć pięciu słów po angielsku (dzień dobry, do widzenia, dziękuję, poproszę, przepraszam) i obsługę traktować jak ludzi, a nie jak niewolników. Niektórzy myślą, że jak zapłacą 2tys złotych za wyjazd to są panami świata i wszystko im się należy. Bardzo to przykre słyszeć "Ej, ty! Arab! Łiski mi nalej! Łi-ski! Rozumiesz jak się do ciebie mówi?".

Pojechałam odpoczywać, a trochę mnie to wszystko zmęczyło. Było mi po prostu wstyd za niektórych. Wyjazdy organizowane przez biura podróży odpuszczam na dłuższy czas.

Piekielne wakacje Polacy za granicą

Skomentuj (79) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1154 (1270)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…