Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#31130

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ludzka żądza pieniądza jest chyba niezmierzona, o czym się przekonałam na własnej skórze. Krótko po egzaminie licencjackim znalazłam się w sytuacji podbramkowej, bez pracy i bez dachu nad głową, u obcych ludzi na stancji. Moje skromne oszczędności kończyły się w zastraszającym tempie, dlatego zatrudniłam się jako kelnerka w kawiarni. Pocieszałam się, że to tylko na czas wakacji, potem miałam wyjechać na staż. Nowe koleżanki okazały się bardzo pomocne, dogadywałyśmy się świetnie, przełożone też były super.

Kawiarnia zarabiała głównie na sprzedaży lodów i deserów, ciasta szły słabo. Kłopoty zaczęły się, kiedy przyszła fala upałów, lodówki nie dawały rady chłodzić. Były po prostu stare i tak naprawdę należało je wymienić. W końcu padła duża lodówka, w której przechowywane były lody. Przełożona kazała zamknąć punkt i zacząć przenosić lody do malutkiej lodówki wystawowej. Roboty było na kilka dodatkowych godzin, to co się stopiło lądowało w odpływie, a te lody, które można było jeszcze „zamrozić” szły do małej lodówki. Właściciel nie chciał się zgodzić na wymianę wadliwej lodówki i wysłał fachowca celem naprawienie urządzenia. Kierowniczki podliczyły straty, spisały protokół i zapomniałyśmy o sprawie.

Miesiąc później bez zapowiedzi zjawił się właściciel. Przywołał do siebie kierowniczki. Po długiej rozmowie one zakomunikowały nam, że zostaniemy wszystkie obciążone za starty poniesione na lodach. Wszystkie bez wyjątku, bo on nie wierzy, że przez jedną awarię mógł stracić tyle lodów.
Siedział dwa stoliki dalej i nie pofatygował się nawet nam tego powiedzieć osobiście. Kilka dziewczyn podniosło krzyk, inna koleżanka rozpłakała się przy klientach, za ponad miesiąc pracy miała dostać jakieś 200zł, mnie miało przypaść jakieś 450zł.
Wzięłam jego śmieszne kalkulacje i cisnęłam mu te papiery prosto w jego wspaniałe tiramisu, i mu wygarnęłam, że jeździ autem za 300 tys. złotych, a zwykłe dziewczyny chce pozbawić środków do życia, bo mu szkoda paru tysięcy, które stracił, ponieważ nie chciał wymienić lodówki. Odwracając się zakomunikowałam, że odchodzę i że jeśli nie zobaczę na moim koncie całej wypłaty z doliczonymi nadgodzinami za ratowanie jego wspaniałych lodów, spotkamy się w sądzie.

Koleżanki były przerażone, mówiły, że nie mam żadnych szans, bo on jest prawnikiem. Trudno, nie miałam zamiaru pozwolić mu się z tym wywinąć. Dni mijały, ja wyjechałam na mój staż, a pewnego dnia na koncie pojawiła się calutka wypłata plus nadgodziny.

Pewnie doszedł do wniosku, że jego teoria o wynoszeniu przez nas lodów i sprzedawaniu ich parę ulic dalej w 30 stopniowym upale bez lodówek, miała niskie szanse przekonać kogokolwiek.

Lodziarnia

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 936 (964)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…