W lutym kupowałam palnik jubilerski. Że na razie warsztat na jednym biureczku się mieści i widmo kolejnej przeprowadzki w styczniu, nie szalałam, zamówiłam urocze ręczne maleństwo, kulturalnie ładowane butanem do zapalniczek. Tupałam z niecierpliwości, kiedy przyjdzie. Przyszedł.
Palnik - miodzio, ale to zasługa sprawdzonego producenta, a nie sklepu przecież. Instrukcja - jest, supereleganckie metalowe pudełko z dodatkowymi bajerami - jest. Dowód zakupu - brak. Karta gwarancyjna - niewypełniona. Wurg.
Że towar znacznej wartości, zadzwoniłam od razu do sklepu. Przez pół dnia nikt nie odbierał, więc nim wyszłam z domu, wkurzona już porządnie, napisałam maila. Że z lekka niepoważni są, ale to nie moje zmartwienie, jeśli przyślą mi dowód zakupu i wypełnioną kartę gwarancyjną.
Odpowiedzi doczekałam się po 3 dniach roboczych, ale za to odpisały mi trzy różne osoby, co ciekawe, wszystkie sobie przecząc. Wybrałam człowieka, który wykazywał chęci współpracy, reszcie napisałam, że mają bajzel. Pan jednak współpracował z oporami.
Dostałam fakturę internetową. Znaczy, według nich, jest to ten mail z potwierdzeniem zakupu, który sklep rozsyła z automatu. Bez jakiegokolwiek załącznika, już o podpisie elektronicznym do faktury nie wspominając. Napisałam panu, gdzie może sobie wsadzić swojego maila i zapytałam, czy słyszał o obowiązku wydawania paragonu.
Pan nie słyszał. Znaczy, coś tam słyszał, ale oni, uwaga, werble, zostawiają paragony dla siebie, bo im potrzebne i nie dają ich klientom. Spytałam, czy pan słyszał o tym, że kasa fiskalna drukuje dwie rolki - dla sprzedawcy i klienta. Pan nie słyszał, wrócił do twierdzenia, że jednak w ogóle nie wystawiają paragonów.
Zapytałam, jak w ewidencji są zapisani, że jako jedni z nielicznych mają przywilej niefiskalizowania sprzedaży. Pan w końcu wydusił z siebie, że no tak, jakieś tam paragony są. W takim razie ja chcę swój paragon. Nie, nie dostanie pani paragonu, bo my z zasady nie dajemy klientom paragonów. odpuściłabym, gdyby nie fakt, że sprzęt ma 3 lata gwarancji producenta, a bez dowodu zakupu, mogę tą gwarancją kurze przetrzeć.
Zagadałam więc do znajomego prowadzącego sklep, który podparł mojego kolejnego maila odpowiednimi wyciągami z przepisów o wydawaniu paragonów i napisałam, że jeśli go nie dostanę, złożę skargę w UOKIK i US.
Alleluja! Dwa i pół tygodnia po palniku dotarła do mnie faktura VAT, paragon i przeprosiny.
Wiecie, co jest najzabawniejsze? Że syf mają taki, że dostałam cztery takie kompleciki dokumentów...
Palnik - miodzio, ale to zasługa sprawdzonego producenta, a nie sklepu przecież. Instrukcja - jest, supereleganckie metalowe pudełko z dodatkowymi bajerami - jest. Dowód zakupu - brak. Karta gwarancyjna - niewypełniona. Wurg.
Że towar znacznej wartości, zadzwoniłam od razu do sklepu. Przez pół dnia nikt nie odbierał, więc nim wyszłam z domu, wkurzona już porządnie, napisałam maila. Że z lekka niepoważni są, ale to nie moje zmartwienie, jeśli przyślą mi dowód zakupu i wypełnioną kartę gwarancyjną.
Odpowiedzi doczekałam się po 3 dniach roboczych, ale za to odpisały mi trzy różne osoby, co ciekawe, wszystkie sobie przecząc. Wybrałam człowieka, który wykazywał chęci współpracy, reszcie napisałam, że mają bajzel. Pan jednak współpracował z oporami.
Dostałam fakturę internetową. Znaczy, według nich, jest to ten mail z potwierdzeniem zakupu, który sklep rozsyła z automatu. Bez jakiegokolwiek załącznika, już o podpisie elektronicznym do faktury nie wspominając. Napisałam panu, gdzie może sobie wsadzić swojego maila i zapytałam, czy słyszał o obowiązku wydawania paragonu.
Pan nie słyszał. Znaczy, coś tam słyszał, ale oni, uwaga, werble, zostawiają paragony dla siebie, bo im potrzebne i nie dają ich klientom. Spytałam, czy pan słyszał o tym, że kasa fiskalna drukuje dwie rolki - dla sprzedawcy i klienta. Pan nie słyszał, wrócił do twierdzenia, że jednak w ogóle nie wystawiają paragonów.
Zapytałam, jak w ewidencji są zapisani, że jako jedni z nielicznych mają przywilej niefiskalizowania sprzedaży. Pan w końcu wydusił z siebie, że no tak, jakieś tam paragony są. W takim razie ja chcę swój paragon. Nie, nie dostanie pani paragonu, bo my z zasady nie dajemy klientom paragonów. odpuściłabym, gdyby nie fakt, że sprzęt ma 3 lata gwarancji producenta, a bez dowodu zakupu, mogę tą gwarancją kurze przetrzeć.
Zagadałam więc do znajomego prowadzącego sklep, który podparł mojego kolejnego maila odpowiednimi wyciągami z przepisów o wydawaniu paragonów i napisałam, że jeśli go nie dostanę, złożę skargę w UOKIK i US.
Alleluja! Dwa i pół tygodnia po palniku dotarła do mnie faktura VAT, paragon i przeprosiny.
Wiecie, co jest najzabawniejsze? Że syf mają taki, że dostałam cztery takie kompleciki dokumentów...
sklepy_internetowe
Ocena:
733
(763)
Komentarze