Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#31288

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Opowieść pierwsza.
W zimie rozległy zawał przeniósł na drugą stronę mojego wujka. Została po nim pogrążona w żałobie żona i dorosłe dzieci z pierwszego małżeństwa. Kuzyni pozakładali rodziny, najbliższy mieszka ok. 40km od naszego miasta (co istotne dla sprawy, z różnych powodów raczej do najzdrowszych nie należą). Kontakt z ojcem mieli sporadyczny, rodzice rozstali się gdy byli mali, druga żona nie lubiła gdy przyjeżdżali.
Pogrzeb, złożenie do grobu rodzinnego, masa wiązanek i wieńce. W większości na żywej choinie. Wiadomo choina szybko się sypie. Miesiąc po pogrzebie jeden z kuzynów przy okazji odwiedził grób, uprzątnął wieńce swoje i brata. Pozostałych nie ruszał, w końcu osobą decydującą jest wdowa.
I tu się robi dziwnie. Delikatnie sugerujemy cioci co trzeba by zrobić porządek na grobie, może podjedziemy. Nic. Do sąsiadów idą dziwne teksty, że grobowiec nie jej tylko rodzinny, hańba że zapuszczony (fakt, okładzina z boków odpęka ojciec lepi jak umie)a w ogóle to synowie winni ufundować ojcu porządną tablicę. No cóż opieka wujostwa nad grobowcem, gdy wujek żył, sprowadzała się do postawienia jednej chryzantemy i 2 lampek na wszystkich świętych. Od mycia i napraw byliśmy my ew. drugi wujek. Chm...
Na grobie syf coraz większy a ciocia przestaje odbierać telefony. Znając ją, jak zrobi się porządek to będą pretensje na całą okolicę, ze jak to tak bez jej wiedzy, zgody i błogosławieństwa. No to podstępem. Dzwoni rodzicielka z komórki coby inny numer i mówi że sprzątnąć sprzątniemy my, ale ciocia musi zadecydować co wyrzucić, co zostawić itp. Ciocia (C), Mama (M)
C: ale ja nie mogę bo czekam na kogoś co ma przynieść coś (dosłownie :). Do 17 nie mogę się z domu ruszyć.
M: Teraz jest 14:30, zadzwonię o 17:30 to może wtedy powiesz czy jedziesz i co z wieńcami.
godz. 17:30 M: To co jedziesz.
C: No nie, ja przecież ciężko chora jestem (stendy, ale jak się zapomni to śmiga jak mały samochód na dużych kółkach), zadzwoniłam do Adasia (kuzyn bliżej, imię zmienione, obecnie "onkologicznie zdrowy") żeby on przyjechał i zrobił porządek na grobie.
M kończy rozmowę i dzwoni do Adasia (A).
M: Nie przyjeżdżaj, poradzimy sami.
A: Ciociu ja nawet samochodu nie mam, autobus mam do waszego miasta dopiero jutro, a i to drogą okrężną przez S. (+50km). Ja mam dość, ja jestem człowiek spokojny ale z ciocią już nie daję rady. Bez przerwy do mnie wydzwania z różnymi żądaniami.
I wisienka na torcie.
Ciocia najszybciej jak można założyła sprawę spadkową. Żąda w niej całego majątku po mężu, łącznie z tym co otrzymał w darowiźnie od babci i w spadku po dziadku. No bo on praktycznie nic nie zarabiał i ja go utrzymywałam :) Ot. nieutulona wdowa.
P.S. Ciocia przez ten krótki czas od śmierci wujka zdążyła zdziałała całkiem sporo akcji zasługujących na piekielnych, zarówno w stosunku do rodziny jak i sąsiadów.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (28)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…