Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#31338

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miałam kiedyś kota, Fufuś. Kocisko znalazłam w rowie. Było w stanie ciężkim. Oprócz wygłodzenia, ropy w oczach i zbitej łapy Fufuś miał obrażenia wewnętrzne. Na rękach zaniosłam go do weterynarza, który miał przychodnie kilka kilometrów dalej.

Minęło kilka miesięcy, kot wyzdrowiał. Pewnej soboty siedzimy razem przy śniadaniu, nagle słychać pukanie do drzwi. Kogo diabeł niesie o 7:30, zastanawia się cala moja familia.
Otwieram drzwi i doznają szoku. Ciotka z wujem i trójką dzieci.

Ponieważ nie mogłam tego dnia zostać w domu, to nakarmiłam kota i wyszłam na kilka godzin myśląc, że kot jest pod dobrą opieką.

Wracam pięć godzin później. Od progu wołam swojego pupilka. Zamiast pupilka pojawia się siostra i z grobową miną mówi, że Fufusia nie ma. Pierwsza myśl? Uciekł, bo kot przecież ma swoje ścieżki, ale to nie było to.

Tato oznajmił mi, że kot zakopany w ogródku. A kiedy spytałam dlaczego, powiedział żeby teraz to mi się ciotka tłumaczyła. To co powiedziała, do dzisiaj jest obiektem moich koszmarów.

- Widzisz, bo mały chciał się z kotkiem pobawić, ale kotek nie chciał, więc mój dzielny chłopczyk złapał go za obroże i uderzając gumowym batem prowadził do domu. No, ale było ślisko, więc moja żabcia się przewróciła i upadła na kotka. Skręcił mu kark, nic wielkiego. Kot, rzecz nabyta.

- Ciociu, dziecko też rzecz nabyta. Któremu berbeciowi mogę skręcić kark?

Nie odpowiedziała. Nie widziałam się z nią od tamtego zdarzenia.

dom

Skomentuj (78) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1122 (1174)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…