Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#31533

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Siedzę w biurze dziś sobie, paskudne popołudnie, papiórków stos i marzę, żeby już do domu, pod kocyk.

Wpada pani, nie wiem, mówiąc szczerze, jak jej profesja się nazywa, taka ogarniająca wokół bloków, sprzątanie, koszenie trawników, itp. Przemiła, nawiasem mówiąc. I drze się, że pani idzie, pani tam samochód ta głupia niszczy. Lecę za nią i widzę już spacyfikowaną staruszkę. I moje całkiem nowe autko, które od miesiąca posiadam. Auto w stanie krytycznym na pierwszy rzut oka. Szyby, przednia i od pasażera, w pająkach. Rozbity reflektor, wgnieciona maska.
Panowie-spod-kiosku dzielnie trzymają staruszkę, która malutka, chudziutka, a piana na ustach i bluzgająca, och, w innych okolicznościach zamarłabym w niemym podziwie.

Policja przyjeżdża, ustalanie faktów i oto:

Pani starowinka jest chora. Na umyśle porządnie. Ma syna, dobrego, który wziął mateczkę do siebie. I się opiekuje, bo opieki trza. Tylko pan i jego małżonka pracują. A staruszka siedzi w domu. Sama, bo opieka droga. I, korzystając z braku opieki, poznaje okolicę. Mieszka ta bidula tu od 1,5 miesiąca i już zdążyła: wybić kilka szyb sąsiadom, bo, na przykład, firanki brzydkie, bo okno brudne, bo w doniczkach brzydkie kwiaty. Bo kot na parapecie. Powyrywała kwiatki z klombów, bo brzydkie. Zrobiła kupę pod drzwiami sąsiada, bo wycieraczka brzydka. Nasikała w sklepiku osiedlowym, bo jej pani sklepikarka nie dała soczku. Dzieci na plac zabaw chodzić nie chcą, bo wyzywa, pluje i bije laską (wspomniałam już, że mój samochód potraktowała właśnie laską, drewnianą, solidną, staroświecką, nie jakieś tam gówienko z aluminium?)

Co gorsza, pani ma tzw żółte papiery, więc za swoje czyny nie odpowiada, ale nie jest ubezwłasnowolniona, więc kochany syn rozkłada rąsie i strat nie pokrywa. A, mój samochód nie był pierwszy, czwarty bodaj uszkodzony. Bo to syna miejsce. (Gdy syn mamusię do domu przywiózł, zaparkował właśnie na tym miejscu parkingowym, mamusia uznała, że to miejsce syna i po swojemu pilnuje). Nie miałam o tym pojęcia, zwykle parkuję bliżej biura, jestem tam na wyrywki, nie trafiłam na piekielności wcześniejsze. Co więcej, byłam pierwszą osobą, która wezwała policję, pan syn jakiś miejscowy bonzo, wszyscy dotąd próbowali dogadać się tete a tete.

Nie odpuszczę. Pan już się łamie, świadków cała kupa, za moim przykładem idą kolejni poszkodowani. I nie mam żalu do starowinki, sama mam w bliskiej rodzinie osobę chorą psychicznie. Ale zaopiekowana jest na sto procent. Tylko pan syn mnie zacietrzewił. Skoro podejmuje się opieki, niech ją sprawuje. Najbardziej mnie zdenerwował, kiedy ściągnięty na miejsce, kiedy już karetka przyjechała i policja była, stwierdził, że mamusia jest kochana, nie wie, co jej odbiło, a strat nie pokryje, i tak, tu cytat, "ma pani na pewno polisę AC". Mam, owszem, i mam zniżki. I nie będę ich tracić przez niefrasobliwość kretyna.
Żal mi starowinki. I wkurzona jestem, bo samochód to mój warsztat pracy, a teraz mam z głowy ze dwa tygodnie. I byłam piekielna, bo, pomimo odwoływania się do mojego dobrego serca i sumienia, bo pan tak się stara, a wychodzi różnie, ale sama pani rozumie...

Nie, nie rozumiem. I nie zamierzam. Może się nauczy, że opieka, to jedno, a użyczenie kanapy w chałupie chorej matce, to zupełnie co innego.

Osiedle

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 948 (1004)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…