Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany
Kontrakarburator jest tu nowy, a więc pare nowych historii wpadnie.
Akt I Wagon pasażerski
Jeżdżę ja ci PKP w miarę cyklicznie. Na legitymację. Z legitymacją.
Rzecz dzieje się w pociągu beztrosko sunącym ku miastu, którego nazwa na "K" się zaczyna, a "raków" kończy. I tak siedząc sobie grzecznie, ze świeżym Kingiem w ręku spostrzegam Jego. W przyodziewku jednolitym, niby znanym, z dziwnym metalowym przyrządem w ręku.
-Blećki prosz (z zachowaniem oryginalnego brzmienia)
Tu oczywiście podaję bilet, z nim legitymację. Bilet ok, pan patrzy na legitymację, patrzy, przebija ją wzrokiem, mruży małe oczka...
-Tak to kolego się nie będziemy bawić... Za takie rzeczy to są paragrafy! Za mną prosz...
Ok... zastanówmy się: legitymacja podbita,podpisana, w niezłym stanie.
-Przepraszam, czy można się dowiedzieć o co chodzi?
-I jeszcze pyta o co chodzi? Toż myślał że z cudzą legitymacją pojedzie to oszczędzi?
Aha...
-(dalej kulturalnie) za przeproszeniem, legitymacja od kilku lat należy do mnie, z resztą pan spojrzy na zdjęcie
-Za ślepego mnie panienka lekkich obyczajów masz? Za mną!
Dobra,ulegam wiejskiemu, rozkazującemu tonowi, nogi się przyda rozprostować, więc idę za nim...
Akt II Wagon obsługi
Już nie krępując się obecnością pasażerów, Wielki Kasowacz obrzuca mnie wyszukanymi komplementami.
Parafrazując (dzięki ci Boże za eufenizmy):
-Kurczę, masz synku, legitymację swojego kolegi. I co teraz robimy?
Tutaj wkroczył następny gość-konduktor
-Uspokój się, ja już załatwię
-Młodzik chciał mnie troszeczkę oszukać. Przez takich srajtków to mi emeryturę tną!
-Spokojnie, kara będzie
Odciąga mnie na bok, i z przepraszającym uśmiechem:
-Spokojnie, kiepski dzień, nie wypił chyba kawy dzisiaj. Masz tu "mandat", tak tylko żeby się nie czepiał i uciekaj na miejsce.

Wróciłem na siedzenie dzierżąc w ręku pustą kartkę i swoją legitymację. Gdy się zastanowiłem, doszedłem do wniosku, że Pana Kasowacza zmylił mój kamuflaż. Na zdjęciu przylizany, w pociągu jak Chopin. Sam siebie bym nie poznał. Gdybym przymknął oko. Zamknął. Drugie też.

Mało piekielnie? Po +/- 30 min PK wraca i (tutaj nie wiem czy on był piekielny czy moja torba) przechodząc kopie moją torbę (zdjętą z półki tylko w celu wyjęcia napoju), zaplątując się jednocześnie w pasek, i pewnie przeklinając w duchu jej zawartość.
Myślałem że każdy nosi ze sobą 10kg żelastwa w postaci kul do pchnięcia... Miły człowiek. Awanturę legitymacyjną wynagrodził pasażerom pięknym spektaklem pt: "Lot szybowy słonia"

Pociąg polskich kolei powalonych

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 9 (201)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…