Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał...
Tyle, ze miłość niejedno ma imię. Oj, niejedno...
Czasem bywa wesoło. No - jak komu...
Siedzę w Izbie Przyjęć, w szpitalu pod egidą Aresa, praktyki studenckie. W korytarzu zamieszanie: załoga karetki z wyraźnym wysiłkiem taszczy nosze, na których spoczywa, przykryty prześcieradłem, pokaźny pakunek. Z daleka wygląda, jak spory zawodnik sumo. Z bliska: dwoje młodych ludzi, płci przeciwnych, bądź co bądź. Leżący piętrowo. Przykryci prześcieradłem. O kolorach oblicza wyraźnie wskazujących, że ich przodkowie ganiali bizony po prerii...
Słowem - klasyczne uwięźnięcie. Pani się zestresowała i postanowiła przytrzymać partnera ciut dłużej. No, może postanowiła to nadużycie semantyczne. Bo żadne prośby zakleszczonego Romeo nie dawały rezultatu. Toteż wezwali ratowników. I dzielnie znosili podejrzane kaszlnięcia i skowyty dobiegające z najbliższego otoczenia. Poszedłem za nimi na blok operacyjny. Tam przełożono zgrany tandem na stół i do akcji wkroczyli fachowcy. W osobach Chirurga i Anestezjologa.
Najpierw ten pierwszy:
- Pani się rozluźni, pomyśli o czymś miłym, to kolega wypadnie...
- Łatwo panu mówić!!!
No faktoza...
Ale próbuje jeszcze raz. Tym razem, razem z chirurgiem, wpadli na myśl, że zblokują nerw sromowy zastrzykiem, co powinno zakończyć walkę.
Ba... Ale jak tam dotrzeć?
Za chwilę anestezjolog zanurkował w okolice areny rozkoszy. Już sam widok doktora, który układa się w pozycji trzeciego do orgii, wywołał w nas dziki rechot. Ale kiedy młodzianek z przerażeniem zakrzyknął:
- Panie, tam nie, weź pan tą igłę, to moje jaja są!!! -
Cała załoga tarzała się po podłodze ze śmiechu...
Po długich rozważaniach, anest stracił opanowanie. Uśpił dziewczę, my wyciągnęliśmy (oczywiście pod ramiona) nieszczęsny korek wraz z właścicielem. Koniec sprawy.
Koniec? Ano pogotowiarze, w amoku, zapomnieli wziąć z domu jakiekolwiek ubrania poszkodowanych... Którzy siedzieli zawinięci w służbowe prześcieradła. Dobiło ich pytanie pielęgniarki, tego wieczora ewidentnie wulkanu intelektu:
- Czy mają państwo pieniądze na taksówkę?
Odpowiedź młodego - bezcenna:
- A gdzie, pani zdaniem, mielibyśmy je schować?
Na drugim biegunie - szczyt perwersji i złego smaku.
Dyżur. SOR. Sobotnia noc - obfitująca w konsumentów, pobitych i całą śmietankę towarzyską mojego miasta.
Wjeżdża karetka. Na noszach pan, koło pięćdziesiątki. Brudny, sponiewierany, szlochający jak skrzywdzone dziecko..
Dorosły facet łkał w głos, nie mogąc wydobyć artykułowanego dźwięku.
Potem zaczął mówić.
A załodze poopadały żuchwy.
Pan prezes był na spotkaniu biznesowym. Które przeciągało się do nocy. A że był ludzkie panisko, odprawił kierowcę i samochód służbowy - po co chłopak ma nocować w aucie?
Koło drugiej w nocy meeting dobiegł końca.
Prezes postanowił udać się do domu spacerkiem - piękna noc, lato, okazja przetrzeźwieć...
W połowie drogi wypadło iść przez park. Zamieszkały, jak się okazało, przez sześciu zmenelałych zwyroli.
Którzy, za nic mając majestat prezesa, wtłukli mu solidnie, obrali z portfela, zegarka i komórki, a potem... zgodnie i pospołu, w sześciu biedaka wydupcyli...
Jak się możecie domyślać, straty materialne okazały się niczym wobec tak nagłego i brutalnego pogwałcenia drogi przez pięćdziesiąt lat jednokierunkowej...
I chociaż obrażenia fizyczne łatwo dało się zaopatrzyć, prezes wymagał dłuższej psychoterapii.
Tak to upadła teza, że spacery służą zdrowiu...
Tyle, ze miłość niejedno ma imię. Oj, niejedno...
Czasem bywa wesoło. No - jak komu...
Siedzę w Izbie Przyjęć, w szpitalu pod egidą Aresa, praktyki studenckie. W korytarzu zamieszanie: załoga karetki z wyraźnym wysiłkiem taszczy nosze, na których spoczywa, przykryty prześcieradłem, pokaźny pakunek. Z daleka wygląda, jak spory zawodnik sumo. Z bliska: dwoje młodych ludzi, płci przeciwnych, bądź co bądź. Leżący piętrowo. Przykryci prześcieradłem. O kolorach oblicza wyraźnie wskazujących, że ich przodkowie ganiali bizony po prerii...
Słowem - klasyczne uwięźnięcie. Pani się zestresowała i postanowiła przytrzymać partnera ciut dłużej. No, może postanowiła to nadużycie semantyczne. Bo żadne prośby zakleszczonego Romeo nie dawały rezultatu. Toteż wezwali ratowników. I dzielnie znosili podejrzane kaszlnięcia i skowyty dobiegające z najbliższego otoczenia. Poszedłem za nimi na blok operacyjny. Tam przełożono zgrany tandem na stół i do akcji wkroczyli fachowcy. W osobach Chirurga i Anestezjologa.
Najpierw ten pierwszy:
- Pani się rozluźni, pomyśli o czymś miłym, to kolega wypadnie...
- Łatwo panu mówić!!!
No faktoza...
Ale próbuje jeszcze raz. Tym razem, razem z chirurgiem, wpadli na myśl, że zblokują nerw sromowy zastrzykiem, co powinno zakończyć walkę.
Ba... Ale jak tam dotrzeć?
Za chwilę anestezjolog zanurkował w okolice areny rozkoszy. Już sam widok doktora, który układa się w pozycji trzeciego do orgii, wywołał w nas dziki rechot. Ale kiedy młodzianek z przerażeniem zakrzyknął:
- Panie, tam nie, weź pan tą igłę, to moje jaja są!!! -
Cała załoga tarzała się po podłodze ze śmiechu...
Po długich rozważaniach, anest stracił opanowanie. Uśpił dziewczę, my wyciągnęliśmy (oczywiście pod ramiona) nieszczęsny korek wraz z właścicielem. Koniec sprawy.
Koniec? Ano pogotowiarze, w amoku, zapomnieli wziąć z domu jakiekolwiek ubrania poszkodowanych... Którzy siedzieli zawinięci w służbowe prześcieradła. Dobiło ich pytanie pielęgniarki, tego wieczora ewidentnie wulkanu intelektu:
- Czy mają państwo pieniądze na taksówkę?
Odpowiedź młodego - bezcenna:
- A gdzie, pani zdaniem, mielibyśmy je schować?
Na drugim biegunie - szczyt perwersji i złego smaku.
Dyżur. SOR. Sobotnia noc - obfitująca w konsumentów, pobitych i całą śmietankę towarzyską mojego miasta.
Wjeżdża karetka. Na noszach pan, koło pięćdziesiątki. Brudny, sponiewierany, szlochający jak skrzywdzone dziecko..
Dorosły facet łkał w głos, nie mogąc wydobyć artykułowanego dźwięku.
Potem zaczął mówić.
A załodze poopadały żuchwy.
Pan prezes był na spotkaniu biznesowym. Które przeciągało się do nocy. A że był ludzkie panisko, odprawił kierowcę i samochód służbowy - po co chłopak ma nocować w aucie?
Koło drugiej w nocy meeting dobiegł końca.
Prezes postanowił udać się do domu spacerkiem - piękna noc, lato, okazja przetrzeźwieć...
W połowie drogi wypadło iść przez park. Zamieszkały, jak się okazało, przez sześciu zmenelałych zwyroli.
Którzy, za nic mając majestat prezesa, wtłukli mu solidnie, obrali z portfela, zegarka i komórki, a potem... zgodnie i pospołu, w sześciu biedaka wydupcyli...
Jak się możecie domyślać, straty materialne okazały się niczym wobec tak nagłego i brutalnego pogwałcenia drogi przez pięćdziesiąt lat jednokierunkowej...
I chociaż obrażenia fizyczne łatwo dało się zaopatrzyć, prezes wymagał dłuższej psychoterapii.
Tak to upadła teza, że spacery służą zdrowiu...
służba_zdrowia
Ocena:
1368
(1466)
Komentarze