Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#31708

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w bloku na strzeżonym osiedlu.
Strzeżonym, czyli posiadającym kilka kamer i ochroniarzy w postaci kilku starszych panów pracujących zmianowo po dwie osoby. Kilkunastu mieszkańców zdecydowało się więc na zainstalowanie prywatnych alarmów (większość na parterze bloków wychodzących na zalesiony teren, na którym stoi kilka starszych bloków – zdarzyło się kilka włamań z tamtej strony, alarm uzasadniony).

Prywatną syrenę i kontrakt z firmą ochroniarską mają również moi sąsiedzi zza ściany. Mieszkający na tzw. wysokim parterze, za ogrodzeniem i tuż nad budką ochroniarską. Z oknami na dobrze oświetloną ulicę, ale cóż – chcieli się czuć bezpieczni.

Zabawa zaczyna się w momencie, w którym właścicielka mieszkania wychodzi z domu około godziny 10:00 w niedzielę, zostawiając otwarte na oścież okno i powiewające w nim firanki, które najwyraźniej uruchomiły alarm. Niedługo po jej wyjściu. Efekt? Kilkukrotna interwencja ochrony prywatnej, osiedlowej, a nawet patrol policji. Telefony do właścicieli i w końcu łaskawe odebranie telefonu. O 19:00. Obietnica przybycia w przeciągu trzydziestu minut. Gdy piszę te słowa zegar na komputerze wskazuje godzinę 20:01. Alarm wciąż dzwoni. Zamknięcie okien nic nie daje, bo wycie przebija się przez ścianę. A ja próbuję się uczyć do tych kilku egzaminów, które czekają na mnie w tym tygodniu. I pragnę zemsty.

Czemu nie uczyłam się w parku? Próbowałam, ale ciepło, słonecznie i niedziela = dużo głośnych dzieci. Które biegają i drą się wniebogłosy, a potem upadają i drą się jeszcze bardziej. To zdecydowanie nie jest mój dzień.

sąsiedzi

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 398 (506)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…