Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#31771

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam wszystkich czytających piekielnych.

Czy ja byłem piekielny czy pani kasjerka? Oceńcie sami.

Osiemnaście lat skończyłem w połowie stycznia, jednak nie po drodze mi było z urzędem miejskim w kwestii wyrobienia dowodu osobistego (brak czasu etc.)

Mam ja w swojej okolicy stację benzynową Shell. Złożyło się tak, że poprzez rodzinną "tradycję" zostałem palaczem :).
Kiedy było późno, albo też byłem w okolicy stacji benzynowej i była taka potrzeba, to zakupywałem papierosy na paszport (oczywiście był ważny). Do tej pory nie było żadnego problemu. Panie mi po okazaniu tegoż dokumentu bez problemu sprzedawały mi trucicieli. Do czasu. Razu pewnego, będąc koło wyżej wymienionego przybytku, przypomniałem sobie, iż papierosy są na wykończeniu. Toteż żwawym krokiem, z uśmiechem numer 36 ruszyłem coby pozbyć się troszkę gotówki. Wchodzę, widzę dwie panie [k]asjerki. Do jednej nie było kolejki, więc do niej poszedłem (mój błąd).
[ja]-Dobry wieczór, poproszę X, duże. (dla każdego sprzedawcy, kasjera staram się być, miły ot takie wychowanie)
[k]-Dowód proszę.
Podaję jej paszport, na otwartej stronie, na której są dane.
Pani nawet nie rzuciła okiem, tylko:
[k]-Dowód proszę.
[j]-Jeszcze nie mam, nie wyrobiłem.
[k]-Skoro nie ma "pan" (nutka kpiny) dowodu, to znaczy, że nie jest pan pełnoletni.
[j]-Ale TU jest moja data urodzenia - i pokazałem jej miejsce, w którym się ona znajduję.
[k]-W naszej firmie, jest odgórny nakaz sprzedawania takich rzeczy tylko za okazaniem dowodu.
[j]-Ciekawe, bo jakoś inne panie nie miały problemu ze sprzedażą mi papierosów po pokazaniu paszportu
Cisza, pewnie słychać by cykające świerszcze, gdyby nie to, że była połowa lutego.
[j]-Paszport jest takim samym dokumentem tożsamości na terenie Polski jak dowód osobisty
[k]-Nie sprzedam!
[j]-Czemu?
[k]-Bo mógł go pan sobie wydrukować! - o_O Tak moi drodzy, każda standardowa drukarka w domu, ma możliwość umieszczenia znaków wodnych. Ja głupi o tym nie wiedziałem.
[j]-Mogę pokazać pani dodatkowy dokument, np. legitymacje szkolną.
[k]-Nie, tylko dowód! Każdy pełnoletni Polak powinien mieć przy sobie dowód! - Ojj, już mnie szanowna pani sprzedawczyni zaczęła irytować, zacząłem używać paragrafów.
[j]-Nie musi mieć przy sobie dowodu osobistego. Tylko w wyjątkowych sytuacjach (chodziło tu o ogłoszenie stanu wyjątkowego albo coś w ten deser, ale w tej chwili nie pamiętam szczegółów)*
[k]- Patrz (mówiąc do swojej koleżanki) Jaki on mądry i obeznany (aż ociekało ironią).
[j]-Sprzeda mi pani?
[k]-Nie.
Ok, lecą kolejne argumenty prawa
[j]- Wie pani, ze za nieuzasadnioną odmowę sprzedaży grozi kara grzywny? Po za tym, skoro ma pani wątpliwości co do autentyczności dokumentu, powinna pani wezwać policję.*
[k] *krzyk sprzedawczyni* - Prawem mnie straszysz?! Mnie prawem?! Skoro chcesz to sam dzwoń na policję - ok, widzę, że nagle przeszliśmy na TY
[j]- W porządku.
Jak miałem zrobić tak zrobiłem. Zadzwoniłem na policję, ale dowiedziałem się od mało rozgarniętej dyspozytorki, że skoro firma jest prywatna, to może nie sprzedać, jak nie chce - od tak, bez podana powodu -,-.
Wracam do kasjerki.
[j]-Jest kierowniczka?
[k]-Niema, jest codziennie między 8 a 16.
[j]-Jak się pani nazywa?
[k]-Eugenia**
[j]-A nazwisko?
[k]-Nie podam!
ok, wykłócać o nazwisko się nie będę, najwyżej podam imię i godzinę zdarzenia.

Z niesmakiem wróciłem. Ale niee, nie odpuściłem. Następnego dnia, chyżo po szkole pognałem na stację. Akurat się złożyło, że moja miła pani sprzedawczyni również była. Podbiłem do niej:
[j]-Z kierowniczką poproszę.
Pani zatuptała i poleciała na zaplecze. Przyszła głównodowodząca (na marginesie, bardzo miła kobieta, jak zresztą wszystkie poza panią Eugenią :D) Pokrótce wyjaśniłem sytuację. Kierowniczka poprosiła mnie o paszport, wyjęła kalkulator. Zaczęła na nim odejmować, na tyle głośno, że pani kasjerka cosik czerwona się zrobiła :D. Wyszło, że mam 18 lat. Pogadaliśmy, ona starała się bronić, że "faktycznie, wszystko się zgadza, ale wie pan jak to jest, nie każdy musiał widzieć paszport". Ja przyznałem rację, ale jednak co by było, gdyby np. jakiś obcokrajowiec chciał coś kupić na paszport. Tu też mi przyznała rację. Powiedziała, że jako takiej rekompensaty przyznać mi nie może, ale jeśli chcę to pracownica może mnie przeprosić. Ja tylko odpowiedziałem, ze nie, ponieważ nie zależy mi na nieszczerych i wymuszonych przeprosinach. Poprosiłem za to, żeby już taka sytuacja się już nie powtórzyła, czy to w moim przypadku czy innej osoby, bo ja i tak starałem się być miły.
[k] - *bulgoce pod nosem* Jaki miły?! Prawem mnie straszyłeś! - Została od razu zgromiona wzrokiem kierowniczki, przez co pani Eugenia wycofała się do kasy :D. Kierowniczka jeszcze raz przeprosiła i powiedziała, że taka sytuacja się już nie powtórzy.

Teraz pytanie za sto punktów: kto był piekielny? Ja - bo starałem się uparcie dociekać swoich praw? Czy pani kasjerka, do której nie trafiały żadne moje argumenty i twardo stała przy swoim?

*Trochę się interesuję prawem i takimi tam, także co powinienem wiedzieć, to wiem :)
** Eugenia - imię zmienione.

Szczeci stacja benzynowa Shell

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 52 (152)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…