Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#31802

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Trochę szkolnie, trochę parafialnie.

W ostatniej klasie podstawówki, wtedy jeszcze była to klasa ósma, na zakończenie roku szkolnego postanowiono, że trzeba wystawić przedstawienie. Jak to zawsze na uroczystościach "ku czci", część artystyczna być musi. Jako że w onym czasie przejawiałam głębokie fascynacje artystyczne i społecznikowskie, zaproponowałam wystawienie sztuki napisanej przez panią prowadzącą zajęcia teatralne, na które chodziłam. W sumie nie była to tradycyjna sztuka a zbiór tekstów kultury, które jakoś tam kręciły się wokół tematów człowieczeństwa, dorastania i odnajdowania siebie. Między innymi znalazł się tam "List do ludożerców" Różewicza, itp. itd. Wszystko niby ładnie, pięknie, pani wychowawczyni zachwycona, bo takie to mądre i piękne. To znaczy moja wychowawczyni, wychowawczyni klasy równoległej (która też brała udział w przedstawieniu) uznała za konieczne poddanie jednak tekstu pewnej cenzurze. Toteż zaniosła go do proboszcza, który jak wszystkim wiadomo jest znanym i szanowanym krytykiem liryki, epiki i dramatu.

Problem był, i to sporego kalibru. Znacie "Ulicę szarlatanów" K.I. Gałczyńskiego? Końcówka tego utworu brzmi:
"... wybacz grzechy szarlatanom Panie Boże,
wszak Ty jesteś takim samym szarlatanem"
Obraza boska, wstyd i poruta. Jak można takie bezeceństwa wypisywać? Kto to jest ten Gałczyński co takie paskudztwa produkuje? O niedoczekanie, ty bluźnierco! Ksiądz ci pokaże jak się poezję tworzy.

No i pokazał. Na zakończeniu szkoły jeden z uczniów musiał z kamienną twarzą recytować "Ulicę szarlatanów, wydanie drugie, poprawione"
"... wybacz grzechy szarlatanom Panie Boże,
wszak Ty jesteś taki miłosierny"

Kurtyna.

podstawówka

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 112 (178)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…