Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#31807

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Oglądałam ostatnio jeden odcinek Perfekcyjnej Pani Domu, i chyba zszokowanie, jaki burdel ludzie potrafią mieć w domu, przypomniało mi pewną historię.

Swego czasu dorabiałam sobie sprzątając. Różne miejsca - od taborów tramwajowych przez hale, biura aż do mieszkań prywatnych. I właśnie o jednym z takich mieszkań przypomniał mi ten program.

Sprzątałam u pewnej pani prezes, już przynajmniej kilka miesięcy. Pani ta polecała mnie wielu swoim znajomym, więc nie zdziwiłam się, kiedy zaproponowała kolejne miejsce pracy - tym razem miałam posprzątać należącą do niej kawalerkę. Z tym, że przy tym zleceniu, pani była mocno zażenowana. Okazało się, że mieszkania używała jej była pracownica i po tym lokatorze mieszkanie, krótko mówiąc, nie nadaje się do użytku.

I teraz krótkie wprowadzenie: dziewczyna, powiedzmy Kasia, młodsza od prezes koło 10 lat, rówieśnica jej młodszej siostry. Wychowywały się w sąsiednich wsiach, przy czym Kasia w patologicznej, wielodzietnej rodzinie. Znały się przez tę siostrę, prezes nawet lubiła Kasię i jej współczuła. I jakieś 5 lat temu nasza pani prezes, będąc w rodzinnych stronach, tę Kasię spotkała. Pobitą, wygłodzoną, biedną, z dzieckiem na ręku, bez pracy, z damskim bokserem przy boku. Serce drgnęło i zaproponowała jej pracę. Jako ktoś w rodzaju pracownika archiwum.
Na własny koszt przewiozła do Wrocławia, pozwoliła zamieszkać w kawalerce bez płacenia czynszu, sponsorowała jedzenie. Podarowała ubrania, zafundowała fryzjera. Dziecko posłała do żłobka, który sama opłacała dopóki Kasia nie stanęła na nogi. Później, już na etapie przedszkola koszta poszły na pół. Dziewczyna się w miarę szybko ogarnęła - ostatecznie zaocznie skończyła liceum, awansowała, planowała studia. Cały czas miała względy u swojej pracodawczyni.

Tylko, że niestety człowiek, który dużo dostał za darmo, chce więcej, też za darmo - około czterech miesięcy przed finałem historii zaczęły się kradzieże w firmie. A że firma usługowo-handlowa, ofiarami złodzieja padali niestety klienci, i to 3-4 osoby tygodniowo. Wiadomo, że klient okradziony już do firmy nie wróci, więc po kilku przypadkach zapadła decyzja o zainstalowaniu monitoringu. Poinformowano o tym lojalnie wszystkich pracowników. Wydawało się, że będzie spokój - około miesiąc była cisza. Aż do pewnego dnia, kiedy to pan z firmy od monitoringu przeglądając jak co nagranie z kamer, zobaczył Kasię, grzebiącą w płaszczu któregoś z klientów. Pan ten, jak się później okazało, nawet się nie zorientował, że został okradziony ze srebrnej papierośnicy.

Kasia została dyscyplinarnie zwolniona, szefowa wypowiedziała jej najem i odmówiła łożenia na przedszkole. Wniosła też sprawę do sądu. A dwa dni później pojechała odebrać mieszkanie. I tu na scenie pojawiam się ja.

Mieszkanie było tak brudne, że nawet nie wiem jak je opisać, do czego przyrównać. Część zabrudzeń ewidentnie powstała w zemście - np. jeszcze lepka nutella rozwalona na ścianie, i resztki słoika na stole. Zapchany sedes, okna wysmarowane olejem. Ale pozostałe rzeczy... Ja nie wiem, jak można żyć w takim syfie, w dodatku z dzieckiem. Dość powiedzieć że niespełna trzydziestometrową kawalerkę sprzątałam trzy dni, przy użyciu najcięższych środków na rynku. Do wywalenia poszły dywany, w jedynym pokoju do wyrzucenia poszły panele, zalane bliżej nieokreśloną, za to radośnie pleśniejącą substancją. Cała podłoga była opiaszczona, klejąca się, buty aż mlaskały przy chodzeniu. W kuchni na szczytach mebli stały brudne naczynia, z martwymi owadami w środku. Pod zlewem - śmieci wysypały się zaraz po otwarciu szafki. I nie były to świeże śmieci, tylko takie ukiszone ze trzy tygodnie przynajmniej. Na lodówce o wysokości ok. 160cm warstwa przyschniętego tłuszczu, kurzu, włosów, jedzenia. Wybita szybka w przeszklonej szafce. W pokoju - brudne ubrania, porwane zasłony, porysowane i wyrwane przesuwane drzwi od szafy. Połamane łóżko, zasikany materac. Wyrwane kontakty, jeden zaklejony gumą do żucia. Pełno dziur po gwoździach w ścianie. Sama ściana odrapana, porysowana, poklejona. Tłuste ślady palców. Zbity kinkiet od lampy, przypalenia od papierosów na stoliku. W jednym kącie znalazłam dwa zużyte pampersy - a dzieciak Kasi nie nosił ich wtedy już przynajmniej ze dwa lata. Śmietnik w toalecie załadowany starym podpaskami - nawet nie czyściłam, cały poszedł do wyrzucenia. Wszystkie możliwe odpływy zatkane, włosami, śmieciami, nakładkami na maszynki do golenia. Na każdy z nich poszło całe duże opakowanie kreta, inaczej nie chciało przetkać. Lustro, ułamane na rogach i porysowane, nie widziało płynu do szyb przynajmniej trzy miesiące. Wszystkie ściany, sprzęty zachlapane farbą do włosów. Urwany wieszak na papier, w klapie od sedesu wytopiona dziura średnicy 10 cm. Zapleśniała szufladka na proszek w pralce. Grzyb na ścianach taki, że nie wiadomo z której strony się za niego wziąć.

Kasia mieszkała w tym mieszkaniu około 5 lat. Kiedyś na pewno sprzątała, bo wszystkie te syfy to była kwestia najdalej miesiąca-dwóch niedbalstwa. Gorzej z samym wyglądem mieszkania - jak można u kogoś, kto zrobił dla nas tyle dobrego, nie dbać o żadną z rzeczy?

Do tej pory nie mogę zrozumieć, co ta dziewczyna chciała osiągnąć. Miała właściwie wszystko - dobrze płatną pracę, oparcie w szefowej, mieszkanie, dziecko, możliwość rozwijania siebie. I zaryzykowała to wszystko dla kilkuset złotych, telefonu, papierośnicy i kilku innych ukradzionych pierdół.

sprzątanie

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 972 (1000)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…