Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#31945

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Opowieść o wrednej pani rejestratorce, bo muszę się wyżalić.

W Łodzi jest przychodnia PALMA, zwana przychodnią studencką, jednak przyjmuje też zwykłych pacjentów, z tak zwanego rejonu. W świetle obowiązujących przepisów można chodzić do jakiekolwiek przychodni w kraju po uprzednim złożeniu stosownej deklaracji, niezależnie od miejsca zameldowania, ja jednak przyjechawszy do Łodzi 5 lat temu zapisałam się do Palmy i tak już zostało.

W wyżej wymienionej przychodni pracuje piekielna pani rejestratorka, którą rozpoznaję po głosie. Nigdy, ale to zupełnie nigdy nie udało mi się zarejestrować do lekarza, gdy ta pani odebrała telefon. Rejestracja, zarówno osobista, jak i telefoniczna jest czynna od godziny 7 rano, wielokrotnie zdarzało mi się dzwonić dwie minuty po siódmej, pięć minut po siódmej, w granicach totalnego przegapienia czasowego dziesięć minut po siódmej. Co słyszałam za każdym razem? Że nie ma już miejsc do pani doktor. Cóż, średnio mi się chciało wierzyć, że w ciągu pięciu minut zarejestrować się zdążyło 20 pacjentów, ale cóż, jak to mawiają, głową muru nie przebijesz. Kiedyś, gdy dramatycznie potrzebowałam wizyty u lekarza bawiłam się w dzwonienie do przychodni cztery dni pod rząd, i jak łatwo się domyślić, nigdy nie udało mi się zarejestrować. W końcu machnęłam ręką, pojechałam na weekend do domu i tam udałam się na tak zwaną "wieczorynkę".

Co zaskakujące, gdy telefon odbierała inna pani, zarejestrowanie się do lekarza było możliwe i po godzinie dwunastej w południe.

Mogłabym teoretycznie jechać tam zarejestrować się osobiście, ale, że z mojego obecnego miejsca zamieszkania jedzie się do przychodni przy dobrych wiatrach około 45min, co skutecznie mnie zniechęca do wleczenia się taki kawał bez żadnej pewności, że zostanę przez lekarza przyjęta.

Po tym trochę przydługawym, ale koniecznym do wyrażenia wstępie czas przejść do historii właściwiej ;)

Wyszedł mi czyrak. Kto miał to cholerstwo wie doskonale o czym mówię, kto nie miał, temu nie życzę. Niestety borykam się z problemem czyraka od grudnia - wtedy pojawił się pierwszy raz. W marcu pojawił się po raz drugi, i wtedy pani doktor zdecydowała, że jeżeli pojawi się po raz trzeci, mam przybiec do niej jak najszybciej a ona da mi skierowanie do chirurga, żeby to cholerstwo naciął i ranę dokładnie wyczyścił, żeby czyrak już nigdy więcej nie zechciał do mnie wrócić.

Czyrak pojawił się znowu. Z racji tego, że mam go w tak malowniczym miejscu jakim jest kilka centymetrów w dół od kości ogonowej zauważyłam, że się tworzy gdy zaczynał już pobolewać, znaczy się w poniedziałek. Był wtedy jeszcze bardzo mały, ale od razu zadzwoniłam do przychodni. Niestety, godzina była już dość późnawa na rejestrację, bo po 10 i niestety nie udało mi się zarejestrować.

We wtorek nastawiłam więc budzik na 6:55 rano, równo o siódmej zaczęłam dzwonić do przychodni. Dzwoniłam i dzwoniłam, dzwoniłam i dzwoniłam, a tam odzywał się głuchy telefon (ale kasa za połączenie szła). Do ósmej rano, to jest rozpoczęcia zajęć wykonałam około 10 telefonów. Od 9:30 do 11:30 następne kilkadziesiąt. W końcu, o 11:45, udało mi się dodzwonić, i wtedy odebrała ONA, piekielna [r]ejestratorka :
[ja] Dzień dobry, chciałabym się zarejestrować do doktor takiej-a-siakiej.
[r] Nie ma miejsc.
[j] Proszę pani, od godziny 7 rano dzwoniłam chyba ze trzydzieści razy, ale telefon nie działał. Chce mi pani powiedzieć, że mimo tego, że nikt nie mógł się dodzwonić to wszystkie miejsca do pani doktor zostały zajęte?
[r] Proszę na mnie nie krzyczeć! Co ja pani poradzę, że telefon nie działał?! Nie ma miejsc i tyle, trzeba było przyjechać osobiście!
[j] Czyli rozumiem, że grupa około dwudziestu osób przyjechała o siódmej rano, przewidując awarię telefonu do południa i zarejestrowała się?
[r] No przecież mówię, jak pani by tak pilnie potrzebowała do pani doktor to też by pani przyjechała. Proszę dzwonić jutro!
[j, zrezygnowana, upewniam się] Ale pani taka-a-siaka jutro przyjmuje?
[r] Tak, przyjmuje.

Niby mówi się trudno, ale mój czyrak w tempie ekspresowym powiększył się trzy razy. Bólu nie da się opisać - zawsze, gdy udawało mi się dostać do przychodni na czas dostawałam antybiotyk i leki przeciwbólowe, co łagodziło nieprzyjemności związane z tą chorobą...

Środa : budzik na 6:55. O 7:00 dzwonię. Odbiera moja ulubiona pani i słodkim głosikiem informuje mnie, że pani taka-a-siaka NIGDY nie przyjmuje w środy...

Uwierzcie, gdybym była w stanie chodzić widzielibyście mnie w faktach jak gonię panią rejestratorkę z siekierą po terenie kampusu....

"Dzięki" temu, że przez dwa dni nie udało mi się dostać do przychodni z, jak mniemam, czystej nienawiści do życia i pacjentów pani z przychodni, spędziłam ten czas leżąc na brzuchu (siadanie niemożliwe), niemalże czołgając się do toalety i jęcząc z bólu. Mimo nałykania się dostępnych w domu środków przeciwbólowych czułam, jakby za przeproszeniem, rekin odgryzł mi połowę tyłka a potem nasypał tam soli.

Dziś telefon odebrała inna pani. A co do mojej ulubionej pracownicy przychodni - mam nadzieję przypasować głos do twarzy, a w domu urządzić jej mały ołtarzyk vodoo, życząc jej, aby na tyłku pojawił jej się nie jeden, a dziesięć czyraków, jeden po drugim. Może to ją nauczy szacunku do cierpiącego pacjenta.

rejestracja w przychodni

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 100 (164)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…