Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#31982

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
o pracy opolskiej policji.
wstęp będzie przydługi.
jestem ze śląska, a studiuję 400km od domu. z mamą dogadujemy się świetnie (ojciec z nami nigdy nie mieszkał, więc odkąd ja się wyprowadziłam rodzicielka mieszka sama), więc padło hasło, że weekend majowy spędzimy u mnie + kilkudniowy wypad do Trójmiasta.
no i matula przyjechała w piątek wieczorem. następnego dnia to, co kobietki lubią najbardziej - zakupy. w niedzielę w godzinach porannych dzwoni do mamy sąsiadka - do naszego mieszkania było w nocy włamanie, od nas przez balkon (oddzielony tylko betonowym murkiem) przeszli do sąsiadów. mama wiadomo szok, stres, sąsiadka nie wie czy coś zginęło, bo tylko zobaczyła burdel jak weszła, nic nie ruszała, czeka na policję. pierwsze rzeczy o jakich się pomyślało to telewizor i komputer (w domu, na szczęście, jest tylko stacjonarny). zapada decyzja - oczywiście mama wraca. no to ja z nią. pociąg dopiero popołudniu (2 połączenia w ciągu dnia), o północy będziemy. jakiś czas później telefon od sąsiadki - telewizor i komputer są. ulga.
dopiero pod koniec podróży mama przypomniała sobie, że miała w szafie 300 euro, kupione na tegoroczne wakacje. jak dojechałyśmy to okazało się, że ich nie ma. oprócz tego zginął złoty pierścionek mamy i kilka sztuk srebrnej biżuterii, modem, ładowarka do baterii, stara mp3 i dużo innych rzeczy, łącznie sporo wartych, ale pojedynczo aż idiotycznie głupich (jak np. krem do stóp, zielona herbata czy tuńczyk w puszce! oprócz tego kilka kremów i perfum z lepszych firm, mniejsza o to).
dzień następny - poniedziałek. rano ogarniamy syf (wszystkie ciuchy powywalane z szaf, przy okazji zrobiło się porządek) i śmigamy na komisariat. po jakimś czasie przyjmuje nas pan. okazuje się, że w tym samym pomieszczeniu siedzi pan, który oglądał mieszkanie wczoraj. i jak mama powiedziała, że zginęło 300 euro to on od razu, że "przecież pani nic wczoraj sąsiadce o pieniądzach nie powiedziała" itp itd. mama sobie w kaszę dmuchać nie da, to się wywiązała niemiła gadka, ale mniejsza o to. tak czy inaczej drugi pan spisał zeznania (jako świadka, bo sprawę zgłaszała sąsiadka), zaznaczył w nich wszystko co zginęło (nawet nieszczęsnego tuńczyka) i ok, odezwiemy się.
(przy okazji dodam, że sąsiadom, dzień przed ślubem!, ukradli laptopa, 1000zł i biżuterię)
jakiś czas temu mama dostała awizo z poczty. jak się dobrze domyśliła - z komisariatu. jednak nie pobranie odcisków czy coś takiego, ale uwaga! umorzenie śledztwa po 3 dniach! gdyż "nieznany sprawca włamał się do mieszkania, ale nie znalazł nic co by go interesowało" wtf??!! oczywiście nie liczyłyśmy, że kogoś złapią, ale taka odpowiedź? mama podejrzewa, że ktoś przeczytał tylko raport spisany na miejscu, jak nas jeszcze w domu nie było. napisała więc zażalenie, czeka na odpowiedź.

przy okazji opowiedziała mi o jeszcze bardziej absurdalnej sytuacji, która miała miejsce w sobotę w naszym mieście. jedną z restauracji w rynku prowadzą Kurdowie. jak wiadomo, o bezmózgich rasistów nietrudno. był więc napad na tę restaurację. pobili pracowników, skatowali właściciela. na izbie przyjęć podobno go jeszcze bili. policja przyjechała, złapała i co zrobiła następnego dnia - wypuściła! bo przecież mają ich dane i adresy, nie ma potrzeby trzymać.
komentarz mojej mamy: "niech ten Kurd jak najszybciej z Opola ucieka".

może się to komuś wydać mało piekielne, ale jak się jest w takiej sytuacji, to całkiem inaczej to wygląda. i dostanie papierka, że umarzamy, bo przecież nic nie ukradziono! może to "tylko" 300 euro, ale dla nas "aż", a jak dodać wszystkie inne ukradzione rzeczy, to strat z 2500zł się zbierze.
przepraszam za długość, nie umiałam krócej.

policja

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 99 (161)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…