Uwielbiam czytać, toteż grono znajomych to mole książkowe ;). Nieraz pożyczałam im książki, zawsze do mnie wracały. Ale musiał pojawić się wyjątek.
Wyjątek ten miał na imię Ania. Pierwsze wrażenie - inteligentna i wesoła kobitka. Bardzo się polubiłyśmy, miałyśmy wspólny temat - powieści. Poleciłam jej jednego z pisarzy i pożyczyłam jego książkę.
Spotkałyśmy się następnego dnia, powiedziała, że już czyta, podoba jej się, świetny styl. Normalnie miód, cud i orzeszki.
Jeszcze tego samego dnia, zadzwoniła i powiedziała, że skończyła książkę "na jutro mi odda".
Książki nie oddała, przekładała terminy. Minął sobie miesiąc takich przypomnień, więc wybrałam się do [A]ni.
Kawka, ciasteczko, wszystko fajnie. Do czasu, gdy nie zapytałam się o książkę.
[A] Ale ona jest moja.
Nie powiem, zdziwiłam się. Gdybym nie przypominała o książce, to rozumiem, mogła zapomnieć i wziąć za swoją.
[J] Aniu, pomyliłaś się, ta książka należy do mnie.
Awantura, ryk że jak ja w ogóle mam czelność wpraszać się jej do domu i jeszcze jej książki kraść, jak ja wiem, że to jej całe życie, że one są jak jej dzieci(!).
Próbowałam jej przypomnieć, że od miesiąca chcę książkę odzyskać. Wywaliła mnie z domu.
Ania po jakimś czasie mnie przeprosiła i książkę oddała. Poprosiła mnie o pożyczenie jeszcze jakiejś. Zgodziłam się, ale tym razem na stronie tytułowej podpisałam się jak najwyraźniej.
Powtórka z rozrywki. Tyle, że tym razem wykłócała się, że to jej parafka. No ręce mi opadły. Po interwencji jej męża, książkę oddała.
A więc mam nauczkę. Na ciekawą powieść ode mnie, mogą liczyć tylko przyjaciele.
Wyjątek ten miał na imię Ania. Pierwsze wrażenie - inteligentna i wesoła kobitka. Bardzo się polubiłyśmy, miałyśmy wspólny temat - powieści. Poleciłam jej jednego z pisarzy i pożyczyłam jego książkę.
Spotkałyśmy się następnego dnia, powiedziała, że już czyta, podoba jej się, świetny styl. Normalnie miód, cud i orzeszki.
Jeszcze tego samego dnia, zadzwoniła i powiedziała, że skończyła książkę "na jutro mi odda".
Książki nie oddała, przekładała terminy. Minął sobie miesiąc takich przypomnień, więc wybrałam się do [A]ni.
Kawka, ciasteczko, wszystko fajnie. Do czasu, gdy nie zapytałam się o książkę.
[A] Ale ona jest moja.
Nie powiem, zdziwiłam się. Gdybym nie przypominała o książce, to rozumiem, mogła zapomnieć i wziąć za swoją.
[J] Aniu, pomyliłaś się, ta książka należy do mnie.
Awantura, ryk że jak ja w ogóle mam czelność wpraszać się jej do domu i jeszcze jej książki kraść, jak ja wiem, że to jej całe życie, że one są jak jej dzieci(!).
Próbowałam jej przypomnieć, że od miesiąca chcę książkę odzyskać. Wywaliła mnie z domu.
Ania po jakimś czasie mnie przeprosiła i książkę oddała. Poprosiła mnie o pożyczenie jeszcze jakiejś. Zgodziłam się, ale tym razem na stronie tytułowej podpisałam się jak najwyraźniej.
Powtórka z rozrywki. Tyle, że tym razem wykłócała się, że to jej parafka. No ręce mi opadły. Po interwencji jej męża, książkę oddała.
A więc mam nauczkę. Na ciekawą powieść ode mnie, mogą liczyć tylko przyjaciele.
koleżanki...
Ocena:
654
(762)
Komentarze