Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#32853

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Długo się gryzłam, czy powinnam wrzucić tę historię na piekielnych, bo pokazuje ciemną stronę apteki i to, o czym się generalnie mówić nie powinno. Doszłam jednak do wniosku, że pacjent ponad wszystko i ma prawo o tym wiedzieć. Zresztą jestem pewna, że to nie dotyczy tylko naszej branży...

Chodzi o tzw. odsprzedażówki. Czyli mówiąc krótko - promocje za sprzedaż produktów konkretnej firmy. Przychodzi przedstawiciel i oferuje tyle i tyle za sprzedaż produktów jego firmy. Możecie uznać, że to nieetyczne itd itp, ale wszyscy wiemy, jaka jest rzeczywistość w naszym kraju. Nie czarujmy się, ale technicy z pensją od 1000 do 1800 (w naszym mieście) chcą sobie co nieco dorobić i wcale ich za to nie ganię. Zresztą uważam, że taka skala jak w aptekach to nic, znam lekarza, który pojechał na wycieczkę do Norwegii za przepisywanie produktów pewnej firmy, akurat w aptece nie ma tak wysokich gratyfikacji, u nas chodzą kwoty rzędu 0,5-3 zł za sprzedane opakowanie, co mi pozwala w skali 3-6 miesięcy wypłacić pracownikom premię rzędu 50-100 zł (ale kasa, co nie?).

Uprzedzam - nigdy nie przyjmuję na aptekę promocji firm-krzaków. U mnie żaden pracownik nie będzie wciskał pacjentom siana. No ale jeśli wierzę, że produkt niezły i płacą, to pozwalam, a co, niech ludzie dorobią, jeśli tylko chcą.

To był taki przydługi wstęp, a teraz przejdę do konkretnej sytuacji.

Pewna firma zaoferowała pieniążki za sprzedaż produkowanej przez nich cetyryzyny, czyli preparatu przeciwhistaminowego - najczęściej stosowanego przy alergii i wspomagająco przy np. zapaleniach górnych dróg oddechowych. No i kwiatek:

P - pacjent
"T" - techniczka (celowo piszę w cudzysłowie)

P - poproszę coś na silną biegunkę
"T" - polecam cetyryzynę
P - a jak to brać?
"T" - po każdym stolcu 1 tabletkę

Powiem Wam, że jak to usłyszałam, to mi się zagotowało w środku. Nawet wolę nie myśleć, co mogło stać się pacjentowi, gdyby przyjął np.6 tabletek cetyryzyny na dobę. Gdyby to zrobił któryś z moich podwładnych, a ja bym się o tym dowiedziała, to jeden telefon do szefa i pracownik wyleciałby dyscyplinarnie z roboty, a pocztą pantoflową poszłaby taka opinia, że takiego człowieka żaden właściciel apteki nie przyjąłby go do pracy. Poza tym zgłosiłabym ten fakt, gdzie trzeba.

Historię znam od dziewczyn, z którymi pracowałam, ale przeszły kiedyś do innej firmy, potwierdzone na 100%. Ponoć "techniczka" miała ciężką sytuację rodzinną i finansową, dwoje dzieci, bez męża, ale dla mnie to nie jest żadne usprawiedliwienie. Poza tym był to dla mnie potężny cios w rangę naszego zawodu. Pacjenci przychodzą do nas niejednokrotnie w potrzebie i ufają, że uzyskają fachową pomoc. Wiem, że w naszej aptece nikt NIGDY by tak nie postąpił, bo mam naprawdę zarąbiste dziewczyny, ale mimo wszystko pilnujcie się, bo nigdy nie wiadomo, na kogo traficie... I to nie tylko w aptece.

Opisałam czarną owcę naszego zawodu, wstyd mi za nią, chociaż jej nie znam, mam nadzieję, że nigdy nie traficie na takich ludzi.

Święte Miasto

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 195 (235)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…