Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#33030

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W końcu się dorobiłem i kupiłem nowe meble do mieszkania. Stare nie były jeszcze zniszczone, ale po 25 latach można mieć już dość. Normalny PRL′owski "lakierowany" segment w stanie db+. Szkoda było wyrzucać.
Dałem ogłoszenie do gazety, że ODDAM taki a taki segment, że można obejrzeć, jego wady i zalety.
Wstawiłem wszystko do garażu, żeby "tłumy" zwiedzających miały pogląd na całą sytuację i żeby nie było niedomówień, że coś jest nie tak.

Czekam pierwszy dzień - nic. Drugi - nic. Po trzech dniach pomyślałem, że może to ogłoszenie w ogóle się nie ukazało. Nie kupiłem wtedy gazety, bo myślałem, że nie ma po co. Okazało się, że z ogłoszeniem było OK. Dałem je jeszcze raz. Następnego dnia zadzwoniło o dziwo trzech. Umówiłem się, nawet przyszli. Dwóch popatrzyło i stwierdzili, że nie. Za stary. Myślę sobie, OK. W ogłoszeniu było wszystko napisane. Nie, to nie. Trzecie przyszło małżeństwo. Obejrzeli i obiecali wziąć za 2 dni. Dobra. Ucieszony czekam i się nie doczekałem. No trudno.

Wpadłem na pomysł, że dam ogłoszenie na parafii. Pomysł był prawie trafiony.
Zgłosili się "Iksińscy". Jedno małżeństwo. Spodobało się, ale stwierdzili, że wezmą pod warunkiem, że im ten cały majdan przywiozę na swój koszt. Zdziwiony mówię, że co najwyżej rowerem, albo poproszę znajomego, to za koszt paliwa przewiezie. Na to oni, że nie mają pieniędzy, że ich dzieci powinny mieć swoje meble, że skoro chcę się pozbyć tego wszystkiego, to ja mam to załatwić na swój koszt.
Po kilku odbiciach piłeczki Iksiński zaczął się odgrażać, że jak nie załatwię transportu, to go popamiętam, że nie z takimi jak ja sobie dawał radę, itd., itp. Pod pretekstem zadzwonienia po samochód spuściłem swojego psa. Pan przestał się awanturować. Wyrzuciłem ich za furtkę, po czym usłyszałem jak mój gość zdążył krzyknąć, że "jestem j***ny pedał i serca nie mam".
Dalej nie słyszałem, bo poszedłem do domu. Z natury jestem człowiekiem spokojnym i denerwować się nie lubię.

W swojej naiwności myślałem, że Iksińscy odpuścili sobie moje meble, ale nic z tego.

Następnego ranka stoi pod moją furtką ten sam Iksiński. Tym razem z obstawą w postaci trzech meneli z pobliskiego parku. Czyżby chcieli zabrać meble? Nic z tego! Przyszli "nakłonić" mnie go transportu na ich warunkach.

Dobra. Co teraz robić? Sam na czterech, to zły pomysł. Ja i pies? Owczarek niemiecki skrajcowany z wyżłem. Niby OK, ale szkoda psa. Niech któryś ma nóż albo pójdzie na policję, że go pogryzł - odpada. Do pracy iść muszę. Nie pójdę pod jakim pretekstem? Że mam blokadę przed domem? Trudno. Idę pogadać.
Okazało się, że obstawa Pana Iksińskiego odpuściła sobie akcję po tym, jak dostali po 5zł na "Château de jabol" i po paru słowach wyjaśnienia.

Skończyło się na tym, że Iksiński widząc mnie, udaje, że nie istnieję. Ja mam trzech nowych kumpli i "uważanie" wśród środowiska parkowego. Pies żyje i ma się świetnie, a segment czeka sobie spokojnie na zimę w piwnicy (zaraz obok węgla).

Oddam w dobre ręce

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1011 (1043)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…