Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#33035

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rok temu chrześniak mojej mamy się ożenił. Razem z żoną, matką, ojcem, siostrą mieszkali w domu (na wsi) obok mojego pradziadka. Co ważne, dom stary, z czasów I wojny światowej, stodoła, chlewik, no zwykły, stary wiejski dom. Dziadek mieszkał sam, nie chciał opiekunki, twierdził, że chce umrzeć z godnością.

No i zmarło mu się, w wieku 92 lat, w styczniu. Dziadek pochowany, rodzina mieszkająca obok na pogrzebie się nie pojawiła. Moja ciotka, na którą owa ziemia została zapisana, chce sprzedać razem z dużym polem za 110 tys zł. Dała ogłoszenie przed domem, numer telefonu.
Wczoraj odzywa się telefon, od matki chrześniaka (Marta), która była najlepszą przyjaciółką mojej mamy. Że ona chce przyjechać i się dogadać w sprawie posiadłości. No ok, mama z ciotką się zgadzają, zobaczymy ile pieniędzy zaproponuje, może się sprzeda.

Dzisiaj rano, o 9, przyjechała pani Marta. Wiadomo, herbatka, ciasteczko, co tam u ciebie i tak dalej.
I nagle pani Marta wypala:
M: - No to kiedy Marcin z żoną się mogą tam wprowadzać?
Ewa (mama): - Jak to wprowadzać?
M: - Przecież mówiłam, że chcę się dogadać w sprawie domu.
Ciotka: - A ile proponujesz?
M: - Proponujesz? Przecież tam nikt nie mieszka, to DAJCIE ten dom Marcinkowi!
C: - Martusiu, ale my chcemy go sprzedać, za 110 tysięcy, dajesz tyle i dom jest twój.
M: - Co?! To jest rudera, oddajcie go nam! My wam robimy przysługę, że to chcemy, a wy nie chcecie?!
E: - No to chyba nie mamy o czym rozmawiać.
M: - A ja was na wesele prosiłam!

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 951 (1009)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…