Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#33038

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym jak Anq pomogła człowiekowi.

Jedziemy pociągiem z Woodstocku. Miejsc siedzących brak, ludzie na podłodze, na kolanach innych, na oparciach siedzeń, lub jak ja, na takich "stolikach" pod oknem, nie wiem jak to nazwać. Jedziemy, duszno, tłok, ale ogólnie wesoło. Po kilku godzinach jazdy chłopak, który siedział po skosie ode mnie, na ostatnim siedzeniu, w rogu wagonu zaczął się wykrzywiać. Myślę "a pewnie jaja sobie robi". Otóż nie. Zaczął się trząść, źrenice podeszły mu do góry, zostały same białka. No myślę padaczka, no padaczka. Nie mam jak się dostać, krzyczę na wagon, że on się dusi. Nikt nic. Zaczęły mu sinieć usta, to mnie najbardziej przeraziło, te sine usta. Mówię, że trzeba mu udrożnić drogi oddechowe, czyli trzymać głowę "ustami do góry", żeby przełyk był w linii prostej. Wiadomo, człowiek się ślini itd. Więc krzyczę, żeby mi zrobili miejsce, to przejdę i to zrobię. Nikt się nie rusza, jakby mnie nie słyszeli. Więc zdeptałam trochę ludzi (a jakże - glanami), komuś przeszłam po głowie, dostałam się do faceta, który już prawie zsunął się z siedzenia. Trzymam głowę, ktoś podchodzi, chce mu dać wodę. Odtrącam butelkę, wylewa się na mnie. Ktoś inny idzie z długopisem, chce mu wsadzić w zęby. Drę się, że nie wolno. W końcu mi przeszło, podziękował mi, powiedział, że nic nie pamięta.

Mimo 17 lat wiem, co trzeba robić w wypadku padaczki (mój przyjaciel ma), ale gdyby mnie tam nie było?

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 89 (183)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…