Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#33256

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja chrześnica w tym roku przystępowała do pierwszej komunii. Wiadomo, wielkie wydarzenie dla całej rodziny, a w szczególności da samej małej komunistki :). Rodzice Małej to para przyjaciół rodziny, ludzie dosyć religijni, dobrze sytuowani (nie jakoś specjalnie majętni, ale nic im nie brakuje, powiedzmy, że żyją ciut ponad przeciętny standard krajowy). Mimo stanu posiadania, do wychowania córki podchodzą racjonalnie, tj. nie rozpieszczają jej niepotrzebnymi gadżetami, uczą oszczędzania i cieszenia się z małych przyjemności.

Jakieś pół roku temu zapytałam ich, co przygotować w prezencie dla mojej chrześnicy na tak ważną okazję. Jako, że nie chcieli z przyjęcia robić małego wesela, a skromną, rodzinną uroczystość, gdzie wymiar religijny będzie na pierwszym miejscu (ależ to passe, nieprawdaż?), poprosili o jakiś miły drobiazg na pamiątkę (przy czym jedna babcia zarezerwowała już kupienie zegarka i medalika). Wpadłam na pomysł dogadania się z ojcem chrzestnym i tak oto powstała wizja niekonwencjonalnego prezentu.

Ja (kończę studia związane częściowo z plastyką) zebrałam najpiękniejsze opowieści biblijne, przedrukowałam, sama namalowałam ilustracje, dałam do znajomego poligrafa i tak powstało cudeńko w postaci oprawionej w skórkę spersonalizowanej książki. On (zawodowo zajmuje się filmowaniem i montażem) nakręcił mini-dokument o przygotowaniach Małej do komunii, jak się uczy przykazań, jak opowiada o tym, co się dzieje, jak śpiewa w chórze etc. - wyszło genialnie. Do tego złożyliśmy się na roczny kurs angielskiego dla dzieci w renomowanej szkole. Rodzice zachwyceni, sama zainteresowana tym bardziej.

Gorzej z drugą babcią. W niedzielę po tzw. białym tygodniu rodzice chrześnicy zaprosili wszystkich na skromny obiad, gdzie głównie milcząca dotychczas babcia jak nie ryknie: że co to za biedaków na chrzestnych jej córka wybrała, że co za gów***ne prezenty, że wszystkie koleżanki z bloku się z niej śmieją przez to, bo na komunie to komputer ma być i telefon i najlepiej wycieczka zagraniczna, na którą ona by się załapała. Kopary opadły wszystkim, zrobiło się przykro i nieprzyjemnie...
Dla mocnego akcentu na koniec pani babcia chwyciła mój prezent i teatralnie go podarła rzucając wymiętą okładką prosto w talerz zupy.

Komentarza chyba nie wymaga, kto był piekielny, ale na samo wspomnienie o pół roku mojej pracy z pędzlem po nocach aż w sercu kłuje...

przy rodzinnym stole...

Skomentuj (81) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1559 (1617)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…