Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#33257

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Parę tygodni temu Kasztelanic zwany potocznie "Synu" dostał zaproszenie do kolegi, aby odwiedzić go po przedszkolu.

Ślubna i ja w euforii. Nasz syn ma przyjaciela! Jest społeczny! Nie skończy jako samozaspakajający się przed monitorem Gollum w koszuli w kratę! Ślubna idzie upiec muffiny na wkupne. W dniu wizyty zdaje Kasztelanica mamie rzeczonego kolegi, żeby wiedział, że nie jest to pierwszy lepszy dorosły, z którym nie wolno mu pójść i idziemy na kawę, mówiąc, że za dwie godziny będziemy.

Kawa nie smakuje tak, jak za randkowych, bezkasztelanicowych czasów, bo co 10 sekund patrzymy na zegarek, czy "to już". Gdy upływa wyznaczony czas, stawiamy się co do minuty. Młody wychodzi zziajany. Zdaje się, że jest zadowolony.

- Jak ci się podobało u Kubusia? - pytamy podstępnie.
- Może być. Ma xboxa... - zeznał Młody lakonicznie - Graliśmy w takie coś, że się biega za takim tygrysem...

Hmm. Nie jesteśmy fanami gier u czterolatka, ten tygrys też zabrzmiał tak jakoś, ale...

Przyszedł czas na rewizytę. Przekąski gotowe, plan atrakcji też. Punkt 17.00 dzwonek - mama Kubusia z Kubusiem pod pachą. Bąka "to ja przyjdę za dwie godziny" i oto gość w pełnej krasie wyłuskuje się z obuwia w przedpokoju.

- Co chcesz robić? - pyta go młody - Chodź, pokażę ci mój pokój.
Ok, młodziaki poszły do siebie. Po chwili słyszę łup! brzdęk! auaaaaa!
Wparowuję do pokoju:
- Co tu się dzieje?!

Dwa czerwone, zaperzone przedszkolaki stoją naprzeciw siebie.

- Bo on mnie bije! - wrzeszczy wściekły Kubuś.
- Bo on powiedział, że mój pokój jest babski! - wtóruje mu Kasztelanic.

Zgłupiałem doszczętnie. Pokój jak pokój, prosty: niebieskie ściany, drewniana podłoga, proste, jasne meble, na podłodze zwykła, kolorowa mata z Ikea - żaden dziw.

- Bo jest babski! - wrzeszczy Kubuś - Ja mam łóżko w kształcie Zygzaka McQueena i Wielką naklejkę z Ben 10!
- Nieprawda! - wrzeszczy Kasztelanic - Byłem u ciebie! Masz naklejkę, ale nie masz Zygzaka!
- Kłamiesz! - Kubuś sięga do czupryny młodego.

- Spokój, spokój chłopcy. - Mediuję. - Może zagramy sobie w jakąś grę?
- Grę?!?!? - zapala się żaróweczka w oczach gościa. Kiwam zachęcająco głową i wyciągam "Skaczące czapeczki", a drugą ręką sięgam po "Memory". Widzę na twarzy smarkacza szok i niedowierzanie.
- TAKIE gry? Ja gram w inne gry. Na xboxie! Raz grałem nawet w Assasina! Tata mi pozwolił, jak byłem chory.
- U nas się nie gra w takie gry, a już na pewno nie grają w nie dzieci. - mówię surowo.
Wzrusza ramionami, a pod nosem mruczy do młodego: "Twój stary to frajer!"
- Co powiedziałeś? - pytam groźnie. Wzrusza ramionami i obaj zmykają do kuchni.

W kuchni Ślubna zamiesiła im wielką miskę masy solnej i zaprosiła do lepienia. Początkowo wredny gówniarz (darujcie emocje) stawił opór, ale potem jakoś go wciągnęło i pół godziny było fajnie. Potem przyszedł czas na przekąskę.
- Co to ma być? - Powiedział gość, patrząc na domowe ciastka, owoce, koktajl z truskawek i sok. - Chcę frytki z ketchupem!
- Nie mam niestety frytek. - Powiedziała mu Ślubna, trzepocząc z zaskoczenia rzęsami. - Może jednak coś zjesz?
- Goń się!
Zerwałem się z miejsca, zderzając się z nim w locie.
- Waż słowa, młodzieńcze! Bo biorę telefon i dzwonię do matki.
Wzruszył ramionami, ale nie przeciągnął struny. Potem okazało się, że nasz niewyszukany poczęstunek jest jednak jadalny.
Chłopcy wyszli do ogrodu. Dzień upalny - napuściłem im wody do gumowego basenu i to był strzał w dziesiątkę. Pół godziny beztroskiego brykania, gdy nagle...

...bbbsssssspfffffuffff...

Chłopcy w płacz i krzyk. Basen flaczeje. Gość usiłuje ukryć, że dzierży porzucone nożyce do cięcia krzewów.

- Czemu to zrobiłeś?!
- Bo on mi powiedział, że nie mogę tego zrobić!
- Skoro powiedział, że nie możesz, to czemu uznałeś, że możesz?
- On mi nie będzie mówił, co mi wolno, a co nie!

Nabieram powietrza, nie wiedząc, czy walić smarkacza w chudy tył, czy walić głową w mur, czy krzyczeć na całe gardło. W tym momencie zbawienny dzwonek do bramki. Matka Kubusia. Wchodzi niepewnym krokiem...

- I jak?... Chłopcy się bawią?
- Jak widać. - Mówię sarkastycznie. Kobieta kamienieje. W milczeniu ubiera syna, szeptem się żegna i wyciąga smarkacza za próg. Dostaję niebawem maila z przeprosinami i prośbą o nr konta, to przeleje pieniądze za basen. Macham ręką - basen już zdążyłem zgrzać w miejscu nacięcia i da się z niego korzystać, przyjmuję więc tylko przeprosiny.

I zastanawia mnie tylko jedno - jakim cudem miła i kontaktowa babka wychowała sobie taki okaz.

Milusińscy

Skomentuj (87) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1325 (1411)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…