Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#33314

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z czasów gimnazjum. Trochę długa
To był czas, kiedy większość dzieciaków miała już jakąś komórkę. Jednak, ze względu na kradzieże oraz zabawy podczas lekcji, był zakaz noszenia telefonów do szkoły. Wiadomo, że nikt kieszeni nam nie przeszukiwał, ale za używanie komórki na lekcji, nauczyciel zabierał sprzęt i oddawał dopiero rodzicom. Tyle tytułem wstępu.

Podczas jednej z lekcji z wychowawczynią (W.) koleżanka, nazwijmy ją K., wyjęła telefon żeby coś pokazać drugiej. Oczywiście nauczycielka zabrała telefon z krzykiem, że nie wolno, że mają przyjść rodzice itd.

Następna lekcja to było jakieś zastępstwo, również z W. To były luźne zajęcia, czyli uczniowie sobie, nauczycielka sobie. I część osób widziała, jak to nasza pani bawi się telefonem, czyli czyta smsy, bo cóż innego w tych telefonach można było robić... Lubicie jak ktoś przegląda Waszą skrzynkę odbiorczą?

Mało piekielnie?

Otóż, to wszystko była ukartowane. K. od pewnego czasu dostawała obraźliwe smsy. Nie była ona typem ofiary, była normalną lubianą dziewczyną, ale pewne osoby postanowiły jej dopiec. (Tak, te wiadomości były wysyłane z numerów naszych znajomych z klasy.) K. poszła z tym do W., pytając co zrobić. Oczywiście zależało jej na dyskrecji, bo donoszenie zawsze było złe.

No i nasza nauczycielka wymyśliła: kazała K. wyjąć telefon na lekcji, żeby każdy widział jak jej zabiera. Następnie bawiła się telefonem tak, żeby KAŻDY mógł ją zauważyć. I niby przypadkiem znalazła te wiadomości...

Jakie piekło zrobiła później tym osobom w klasie, możecie sobie dopowiedzieć sami:)

PS. Nie wiem kto tu był najbardziej piekielny, ale W. była wspaniała kobietą.

szkoła

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 458 (502)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…