Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#33527

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po raz kolejny (już dawno straciłam rachubę) świat utwierdził mnie w przekonaniu, że ja i współczesne rodzicielstwo zdecydowanie do siebie nie pasujemy.

Poślubiłam wielbiciela gier komputerowych. Wiedziałam, na co się piszę i czym to grozi, więc bez słowa godzę się z tym, że do dwóch metrów chłopa dostałam w bonusie cały zastęp jego licznych postaci z przeróżnych mmorpgów, a na domowe i wyjazdowe imprezy co jakiś czas zgłaszają się znajomi z gildii graczy.
Większość drobnych prezentów starałam się wiązać z jego pasją - figurka, plakat, kubek i podobne.

Niedawno mieliśmy okrągłą rocznicę związku. Stwierdziłam, że się szarpnę i przygotuję coś wyjątkowego. W tajemnicy (a trudno utrzymać coś w sekrecie, kiedy ma się męża pracującego w domu) uszyłam i wyhaftowałam koszulę i pelerynę, identyczne, jakie nosi jego ulubiona postać w ukochanej grze. Cztery miesiące żmudnej roboty (kto nie wie, jak się haftuje batyst, niech lepiej się za to nie bierze, niewiedza jest źródłem szczęścia), ale widziałam, jak śmieją mu się oczy na widok biało-złotych ubrań ozdobionych emblematami gildii, symbolami klasy i innymi znakami z gry, więc miałam swoją nagrodę. Cieszył się jak dziecko. Uparł się, że będzie nosić to wszędzie, nawet do wynoszenia śmieci. Ot, męski kaprys. I chodził. Przez kilka tygodni wiele osób podziwiało, gratulowało, ofert odkupienia - sukcesywnie odrzucanych - było sporo, kilka razy nawet chcieli mu płaszczyk ukraść.

Dzisiaj byliśmy na zakupach. Wracamy powoli, bo pogoda daje żyć i słyszymy z tyłu wołanie.
[Matka] TYYY!!! TY GRUBY!!!! STÓJ!!!
Zdziwieni - mąż gruby nie jest, a ja tłuszcz mam już tylko w lodówce - odwracamy się i widzimy, że biegnie do nas jakaś kobieta z synem, miał tak mniej więcej 13-15 lat.
[Matka] No, stój!!! Ile chcesz za tą szmatę??
Mi się już zapaliły ognie armagedonu w oczach, bo nikt nie będzie nazywać szmatą mojej roboty, ale mój mąż ma tak samo cięty język, jak ja.
[Mąż] Za dużo dla ciebie.
Odwracamy się i idziemy dalej. Kobieta się nie zraża i łapie go za pelerynę.
[Matka] Stój, k*rwa. Pięć dych daję.
Mąż wziął jej rękę w delikatny uchwyt (puszka konserwy od niego pęka), zdjął je z płaszcza i poszliśmy dalej.
Woła za nami [chłopak].
[Ch] Ty! Z XYZ (czyli z gildii mojego męża)! Weź sprzedaj k*rwa szmatę, nikt takiej nie ma!
Nie wytrzymałam. No właśnie, nikt takiej nie ma.
[Ja] Nazwij to szmatą jeszcze raz, to będziesz zęby zbierać z trawnika. Odwal się od nas i wracaj do szkoły, tam uczą szyć.
[Ch] Z tobą nie gadam!
[Mąż] To pogadaj ze mną.
I stanął przed chłystkiem - 210 cm wzrostu, 100 kilogramów żywej wagi, sylwetka zapaśnika. Chłopak poznał, że się zagalopował, bo zwyczajnie dał w długą.
Uszliśmy może 10 metrów, kiedy on minął nas w pędzie, a coś trafiło męża w plecy - czyli w pelerynę. Po białej tkaninie rozmazana substancja, którą zidentyfikowałam jako czarną pastę do butów. Generalnie ciuch do wywalenia, nie dopiorę tego, a wywabienie plamy zniszczy materiał i haft.

Mąż się zerwał i zaczął go gonić, ale dzieciak zwiał, podobnie jak mamusia. Kilka razy ich widziałam, więc muszą być z okolicy. Jak go znajdę, przysięgam, rozwalę łeb kamieniem za wszystkie wieczory siedzenia z tamborkiem i nićmi.

Skomentuj (106) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1591 (1687)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…