Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#33765

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dawno temu zostałam magistrem. Moja praca dobrze przyjęta, obroniona. O całej sprawie zapomniałam jak również o studiach, koleżankach.

Pewnego dnia dzwoni telefon. Odbieram, a tam pewna panna cieszy się, że odebrałam ,bo ona jest przyjaciółką tej Ewki ze studiów i dostała do mnie namiar właśnie od niej. Ewka twierdzi, że jestem fajna, itd. i dała mój nr telefonu, bo na bank pomogę. Hm, Ewę znałam, byłyśmy całkiem dobrymi koleżankami na studiach... później całkowicie zerwałyśmy kontakt. Czasy „bezkomórkowe”. Ja mieszkałam jakieś 80km od niej.

Otóż panna pisała pracę mniej więcej taką jak moja. Prosiła i prosiła o spotkanie żebym jej pomogła w części teoretycznej, opisaniu wniosków z badań, itp. Zgodziłam się. Przyjechała. Dużo nagadała się o Ewie, że pracę w szkole znalazła, a ja ją jednym uchem słuchałam, bo przeglądałam jej żałosne wypociny zupełnie nie na temat.

W końcu ustaliłyśmy, że poprawię część teoretyczną, napiszę wnioski, sprawdzę badania – wykonam 90% pracy. Panna się ucieszyła, obiecała nagrodę, że przywiezie nowy numer do Ewki i zniknęła. Pisałam przez 4 dni. Pracę napisałam lepszą od mojej. Brakowało tylko wstępu i części zakończenia. Panna wróciła, walnęła po znajomości jakąś niedużą kasą, bombonierką i wychodząc... przeprosiła. Nie zna Ewy. W życiu jej na oczy nie widziała. Moją pracę znalazła w bibliotece i wykombinowała sobie, że pójdzie na żywioł. Dowiedziała się co nieco o Ewie Z. z mojego roku i powołując się na nią nakłoniła mnie do „pomocy”. Prawdę powiedziawszy gdyby nie ta Ewa, nigdy bym jej nie pomogła.

No cóż, głupich nie sieją... Tak, mam na myśli siebie.

usługi

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 896 (972)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…