Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#34027

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym jak "fachowcy" chcieli naciągać naiwnych ludzi. Historia miała miejsce około 3 lat temu.

Pracuję w dość specyficznej branży, mianowicie w gazownictwie. Był to okres gdy w moim mieście przechodzono z gazu Lw (zaazotowanego) na gaz E (wysokometanowy). Efektem tego przejścia był sporo większy płomień z palników gazowych, więc specjalne ekipy na koszt dostawcy wymieniali dysze w urządzeniach gazowych (kuchenki, junkersy, itp...). Akurat tak się złożyło, iż moja firma wygrała przetarg na te wszystkie wymiany, toteż zatrudniano odpowiednich ludzi specjalnie w tym celu.

Z mamuśką już wówczas nie mieszkałem, ale tak się zdarzyło, iż w dniu wymiany znalazłem się w domu rodzinnym. Siedzę sobie w pokoju, piję kawkę, palę fajeczkę, coś sobie na kompie robię... a tutaj dzwonek do drzwi, przyszli [F] "fachowcy" od "przestawiania". Otworzyła im moja [M] mamuśka, a w trakcie całego zamieszania włączyłem się [J] Ja.

[F]: Dzień dobry... oooo widzę, że ma pani kuchenkę w której nie można wymienić dysz, gdyż już takich nie produkują.
[M]: Ale jak to??? Przecież kuchenka jest całkiem nowa (miała wówczas około 3 lat).
[F]: No nie produkują już dysz do tych kuchenek.
[M]: No i co mam teraz zrobić???
[F]: Pani, my możemy załatwić nówkę kuchenkę, za 600 zł.
(w tym momencie postanowiłem wkroczyć)
[J]: Dzień dobry, tak sobie słucham z pokoju i słucham, mówicie panowie, że nie ma takich dysz??? Ciekawe...
[F]: No nie ma panie, jak bum cyk...
[J]: Hmmm... jakoś nie chce mi się wierzyć...
[F]: Panie, no mówię nie ma takich dysz na rynku, to już lepiej kupić nową kuchenkę, niż dysze na zamówienie robić.
[J]: A czy mógłbym zobaczyć panów uprawnienia do prac gazowych?
[F]: (już lekko zmieszany) A kim pan jest, żeby chcieć te uprawnienia???
(ciśnienie mi wzrosło tak, że prawie eksplodowałem)
[J]: Tak się składa, że pracuję w firmie, która was zatrudnia (w tym momencie wręczyłem "fachowcowi" wizytówkę)

Kolor twarzy "fachowca" można było porównać w tym momencie do bieli wchodzącej w coś zielonego...

[F]: Panie... wie pan co, ja poszukam tych dysz, coś się znajdzie na bank.
[J]: A ilu ludzi już wydy...liście na te dysze, których nie produkują???

Odpowiedziała mi cisza...

[F]: Błagam pana, nie zgłaszaj pan tego, bo ja mam rodzinę na utrzymaniu.
[J]: Trzeba było o tym wcześniej pomyśleć... ale mam dobre serce, w którym kierunku idziecie???
[F]: W stronę ulicy Ognistej.
[K]: Zatem w przyszłym tygodniu pofatyguję się i przejdę po całej ulicy, łącznie z tymi ludźmi, których zdążyliście odwiedzić i popytam czy przypadkiem dysze nie były do wymiany, a jak dowiem się, że kogoś próbowaliście naciągnąć, to nie dość, że wylecicie na pysk, to dodatkowo zadbam o kryminał.

Kilka dni później odwiedziłem kilka znajomych babć, u trzech nagle znalazły się dysze, które jednak będą pasować.

Gdy "fachowiec" mijał mnie około miesiąca później w firmie, spuścił tylko głowę i "spalił buraka".

Jakim kut..em trzeba być, żeby naciągać ludzi, którzy nie mają wiedzy w tym temacie na takie koszty? A wiadomo, z gazem nie ma żartów.

Duże miasto wojewódzkie

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1058 (1086)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…