Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#34198

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam Was bardzo serdecznie :) Piekielnych czytam od dawien dawna, ale to właśnie wczorajsza historia skłoniła mnie, do wyjścia z ukrycia.
Mieszkam w średniej wielkości mieście, w woj.dolnośląskim. Korzystając z tego, że wczoraj była piękna pogoda umówiła się na spotkanie z nowo poznanym kolegą. Spotkaliśmy się o 17 i spacerowaliśmy po centrum do 18.50, kiedy stwierdziłam, że muszę wracać do domu (w planach miałam jeszcze wieczorną wycieczkę rowerową).
Wracałam sama do domu. Szłam ulicami "popularnymi", blisko centrum, na których toczy się życie miasta (lodziarnie, sklepy).
Jako, że mam to nieszczęście być zaczepiana przez miejscowych (i nie miejscowych) "macho", postanowiłam skręcić w drogę wiodącą koło bloków.
Grzecznie przeszłam przez pasy, skręciłam w prawo i na środku jezdni zobaczyłam dziewczynę. Na moje oko miała z 16lat. Myślałam, że to nic dziwnego. Na tej ulicy często bawią się dzieci. Chciałam skręcić, kiedy ta panna [P] zaczęła do mnie krzyczeć
[P]: Chodź pomóż znaleźć mi koleżankę!
Jako, że jestem osobą zbyt wrażliwą na krzywdę innych, w mojej głowie pojawiło się milion wizji (zaczynając od gwałtu, przez wpadnięcie do kanalizacji, na porwaniu przez kosmitów kończąc). Stanęłam i chciałam zapytać jej co się stało. Nie było mi to dane. Dziewczyna zaczęła mnie wyzywać, krzyczeć, machać rękami i niebezpiecznie się zbliżać.
Przyznaje wystraszyłam się. Stwierdziłam, że nic tu po mnie i powoli chciałam się cofnąć w stronę pasów (byłam już ciut wystraszona), którymi wcześniej przeszłam. Ale nic z tego! Dziewczyna zaczęła zachodzić mi drogę. S*ki, k*rwy, i inne wyzwiska sypały się za mną a ona zbliżała się.
Nie patrząc na nic przebiegłam przez skrzyżowanie ulicy i szłam w stronę małej lodziarni (taka, ze lada jest przed lokalem i na zewnątrz kilka stolików). Dziewczyna krzyczała i biegła za mną.
[P]: Ty s*ko! Ja cie zap*******! Tak ci mordę obiję, że ci okulary spadną! (pech chciał, że miałam okulary przeciwsłoneczne).
[J]: Proszę mnie zostawić! Ja pani nie znam!
Dziewczyna krzyczała, wyzywała i groziła. Chciałam ją nastraszyć, dlatego zaczęłam udawać, że grzebię ręką w torebce i szukam telefonu.
[J]: Proszę odejść bo dzwonię na policję.
[P]: Policję?! Ja ci k*rwo dam dzwonić na je**** psy!!! Zaje*** cię!
Przy stolikach siedziały 2kobiety z mężczyzną i wózkiem z dzieckiem oraz 2małych chłopców (na oko z 10lat). Podeszłam do dorosłych i poprosiłam czy mogliby zadzwonić na policję (ja nie miałam jak wyciągnąć nawet telefonu, bo dziewczyna zbliżała się do mnie i chciałam mieć ją na oku i móc uciekać). Dorośli zlali mnie kompletnie.
Dziewczyna pobiegła do mnie i zaczęła mnie dusić, bić pięściami po twarzy. Złapałam ją za ręce i delikatnie odepchnęłam. Po czym cofałam się w stronę lady z lodami. Panna złapała mnie w pewnym momencie i rzuciła o tą ladę. Poleciałam i łokciem rozbiłam szybę, po czym z gracją zjechałam po ladzie na ziemię.
Dorośli siedzieli, jedli lody i patrzyli jak na najlepsze przedstawienie.
Gdyby w tym momencie nie wybiegł właściciel i nie złapał dziewczyny byłoby źle ze mną. Leżałam na ziemi i tylko czułam, że puściły mi nerwy, a po twarzy spływają mi łzy.
Nadbiegła kobieta z mężem, którzy widzieli całą akcję. Kobieta krzyczała, że zadzwoniła już na policję. Dorośli, siedzący przy stolikach szybko się ewakuowali.
Po chwili przybiegła koleżanka[K] tej dziewczyny. Zaczęła mnie szarpać za ramię
[K]: Wstawaj k*rwo! Nic ci nie jest!
Kobieta która przybiegła mi na ratunek, kazała jej się wynosić.
Zbiegł się spory tłum gapiów. A było na co patrzeć! Ja zapłakana, trzęsąca się jak galareta, właściciel lodziarni trzymający dziewczynę, która wierzgała, gryzła go, kopała i wyzywała wszystko i wszystkich.
Zadzwoniłam po rodziców, którzy ponowili telefon na policję. W sumie dzwoniliśmy tak z 7razy. Funkcjonariusze w końcu przyjechali, dziewczynę zabrali, spisali co spisać mieli i odjechali. Z rodzicami wskoczyliśmy w samochód, na komendę, zeznania, potem szpital. Dziewczyna była pełnoletnia i pod wpływem alkoholu. Przyjechała z chłopakiem, który przyszedł do niej i miał "zawiasy". Ulotnił się szybko z koleżanką, samochodem, którego numery zostały wcześniej spisane.
Ja czekam teraz na wizytę u lekarza sądowego. Bo ani ja ani tym bardziej moi rodzice tego nie odpuścimy. Nie wiem doprawdy na czym ten świat stoi. Biały dzień, centrum miasta, spokojna okolica.
Doprawdy nie wiem kto był piekielny. Dziewczyna, że naćpana i po procentach szukała worka treningowego, dorośli, którzy mieli fajne przedstawienie (mieliście dziecko! Ciekawe jakbyście się czuli, gdyby to je ktoś bił i nikt by mu nie pomógł?!) czy może ja, że zachciało mi się iść akurat tamtą ulicą?
Bardzo bym chciała podziękować tym małym chłopcom (którzy cały czas byli i czekali do przyjazdu policji, by potwierdzić moją wersję i pytali: Czy nic się pani nie stało?), oraz temu małżeństwu, które zmarnowało wieczór, zadzwoniło na policję, czekało ze mną i pilnowało wyrywającej się dziewczyny.
Cóż są ludzie i podludzie :) Przepraszam, że tak długo, ale muszę odreagować i mam manię pisania :)

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 228 (320)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…