Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#34265

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Współlokatorka otruła mi szczury. Ręce jeszcze mi się trzęsą, serducho wali. Oczy, że się pocą, to mało powiedziane. Dlaczego to zrobiła? Nie mam pojęcia i pewnie nie dane już będzie mi się dowiedzieć, wszelkie kontakty zostały zerwane w trybie natychmiastowym.

Ja rozumiem, że można nie lubić zwierząt. Ale, po pierwsze: czy to oznacza, by zaraz im robić krzywdę? Po drugie, w tej historii chyba najważniejsze: Piekielna Współlokatorka doskonale wiedziała od dawna, zanim jeszcze zdecydowała się zająć drugi pokój w MOIM WŁASNYM mieszkaniu, iż posiadam dwóch ogoniastych osobników. Na wstępie od razu zaznaczyłam, że chłopcy kłopotliwi nie są - klatkę sprzątałam co drugi dzień, więc po przykrym zapachu ani śladu. Ponadto byli nauczeni, że za próg mojej kanciapy wychodzić nie wolno. Warto dodać, że były to stworzonka bardzo łagodne, żaden nigdy nikogo nie ugryzł. Nawet, gdy ktoś obcy wsadzał im ręce do klatki.

Dwa dni temu zaufały złej obcej ręce, która dosypała im do karmy trutkę. Starczyła moja szesnastogodzinna nieobecność. Nie mam pojęcia, co to było za nowoczesne świństwo do zwalczania gryzoni, że szczurki się na nim nie poznały.

Trucicielka została przeze mnie, mówiąc kulturalnie, z miejsca wykopana, a ja się zastanawiam, czy nie zgłosić powyższego faktu odpowiednim służbom. Jako dowód posłużą resztki dziwnych granulek, które znalazłam w misce z karmą. Tych, których moi ogoniaści przyjaciele już nie dali rady zjeść.

współlokatorka

Skomentuj (97) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1068 (1210)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…