Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#34309

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio często bywam u weterynarza ze względu na "wiekowe" problemy zdrowotne zwierzyńca. Wczoraj rozmawiałam z ludźmi w poczekalni i przypomniała mi się historia sprzed 2-3 lat, którą ledwo przeżył nasz kot. Kot także nie najmłodszy, teraz ma lat 16 i zdiagnozowanych kilka choróbsk. Tamtego upalnego dnia (niedziela - istotne) znalazłam go w ogródku i w zasadzie myślałam, że już po nim - leżał sztywny, a muchy złożyły już na nim jajka. Zasadniczo wpadłam w panikę, sama w domu, ukochany kot mamy, nikt nie odbiera telefonu, ale po dłuższej obserwacji zauważyłam, że czasem rusza uchem, żeby odgonić muchy i to była jedyna oznaka życia. Wsadziłam kota w transporter, do samochodu i pognałam do najbliższej przychodni całodobowej. To był mój największy błąd, jednak wtedy myślałam, żeby dojechać do najbliższego lekarza, a nie do tego co zawsze. Dodam jeszcze, że na budowie ciała i objawach chorób zarówno ludzkiego jak i tym bardziej zwierzęcego organizmu nie znam się zupełnie i raczej wiedzy tej nie zdobędę, bo studia w zupełnie innym kierunku kończę. W każdym razie zostałam przyjęta, powiedziałam pani, że kot ma w swojej historii problemy z nerkami oraz cukrzycę, ale nie wiem co mu dolega. Pani weterynarz sprawdziła temperaturę (32 stopnie) i powiedziała, że się czymś zatruł, ona nie wie czy go uratuje, po czym podała mu sól fizjologiczną i wyszła. Po 2 godzinach oczekiwania na cud dodzwoniłam się do mamy, która właśnie wróciła do miasta i kazała mi kota zabrać natychmiast do naszej kliniki, ponieważ jak podejrzewała był w stanie poprzedzającym śpiączkę cukrzycową. Mama się nie myliła, po zbadaniu już we właściwym gabinecie okazało się, że poziom cukru we krwi wynosił 18, na potrzebne ok 120-130. Kot chyba tylko dzięki miłości do życia i ogromnej dawki glukozy przeżył i trzyma się do dzisiaj całkiem nieźle. Ja natomiast tamten pierwszy gabinet omijam szerokim łukiem, bo sama sobie wyrzucałam, że nie wpadłam na to, żeby zmierzyć mu poziom cukru, a pani, która dostała ode mnie pieniądze powinna zrobić to jak tylko usłyszała, że kot ma zdiagnozowaną cukrzycę.

weterynarz

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 133 (149)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…