Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#34338

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Studia to czas, kiedy dzieją się rzeczy, o których nie śniło się filozofom. Studenci potrafią sprawić, że szczęka opada do podłogi. Studenci potrafią.
Oczywiście wiedziałem, że nie da się natrafić na towarzystwo idealne i po przygodach na poprzedniej stancji, wprowadziwszy się do nowego mieszkania, starałem się pozostać czujny. Nikt nikogo w szafie nie ukrywał, nikt mi nawet papieru toaletowego nie podkradał. Myślałem, że mimo wszystko będzie dobrze.

Pech jednak sprawił, że trafiłem na zbyt oszczędne osobniki. Sam nie jestem rozrzutny, na pieniądzach nie śpię, ale w przesadę nie popadam. A Kasia i Basia – wręcz przeciwnie. To znaczy też raczej nie śpią na pieniądzach, ale w przesadę, owszem, popadają. Oszczędne osobniki były też osobnikami brudnymi. Pozwolę sobie ponarzekać na to i owo.

Lubię wziąć prysznic i rano, i wieczorem. Nie leję dużo wody, minuta, dwie – żeby się zamoczyć, a potem opłukać z mydła. Dostało mi się. Nie prosto w twarz, za plecami. Miałem zgaszone światło w pokoju, dziewczyny myślały, że śpię albo że z korytarza nie słychać, więc rozmawiały w najlepsze, jaki to ze mnie „pedancik”. Notabene zaraz nazwały mnie „pedałkiem”, chichrając się w najlepsze. Przewróciłem oczami i się na drugi bok. Łorewer.

Raz w tygodniu robiłem pranie. Zawsze pytałem dziewczyn, czy mają coś do prania (tak, wszyscy wiemy, że jest spoko), odpowiadały, że nie. I tu zaznaczę, że studiowały daleko od rodzinnego miasta, wyjeżdżały ze stancji rzadko (a więc nie woziły brudnych rzeczy do domu), a prania nie robiły niemalże nigdy. Ręcznego też. Brr, nie wiecie nawet, jak to potrafi odstraszyć.
No i oczywiście czepiały się, że przeze mnie są większe rachunki. To po kiego grzyba, pytam się, ktoś nam wstawił pralkę? Żeby było na czym żelazko postawić?

Ale zostawmy oszczędzanie, bo ich świńskość to temat o wiele bardziej intrygujący. Przynajmniej mnie fascynuje, jak można być tak zapuszczonym.
Zacznijmy od tego, że ich ręczniki wisiały na haczykach OKRĄGŁY ROK. Po pewnym czasie tak śmierdziały, że w łazience nie szło wytrzymać! Białe stało się szare, żółte stało się szarożółte, czerwone stało się Bóg wie jakie. Panienki miały po pięć ręczników. Na każdy odcinek ciała jeden. Wszystkie tak samo zasyfione.

Pozostaje też kwestia włosów. Obie miały piękne, gęste, długie włosy. I tak samo gęste, długie, ale już mniej piękne włosy były wszędzie. W zlewie, w wannie, w dywanikach, w powietrzu, nawet w moim pokoju. Ja wiem, że nie nad wszystkim da się zapanować, ale ze zlewu i wanny kłaki mogły zbierać, prawda? Pomijam już fakt – a właściwie nie pomijam, bo o tym mówię - że nigdy nie płukały po sobie wanny (też oszczędzały?); nie
raz, nie dwa, a codziennie zastawałem ogromne ilości piany, plus co jakiś czas drobne pozostałości po goleniu tego i owego. Wzywałem Boga i kląłem w duchu.

W końcu któregoś razu przytkał nam się zlew i nawet KRET nie pomógł. Nie wiem, dlaczego jestem taką ci*ą, ale po prostu wygrzebałem te włosy z odpływu, nawet nie zwracając Kasi i Basi uwagi. Myślałem, że się porzygam, choć mało co mnie brzydzi. Tylko rozmokłe, oślizgłe kępy włosów i koszmarnie brudne ręczniki.

Wkurzyłem się w końcu na panujący syf i zarządziłem grafik. W tym i w tym tygodniu ten i ten robi to i to. Dziewczyny się zgodziły, wszystko pięknie. Przyszła kolej sprzątania Kasi – Kasia poukładała butelki po piwie walające się koło lodówki. Kasia poukładała talerze w szafce. Kasia wytarła... żyrandole. ŻYRANDOLE. Żeby w razie wizyty drużyny koszykarskiej siary nie było. Bardzo kur... przydatne, bardzo.
Basia z kolei wytarła szafki w kuchni. Przestraszyłem się, że umrze z przemęczenia.

Jak dziewczyny gotowały, to kuchnia zamieniała się w pobojowisko. Strach było wejść. Bałem się, że nie wyjdę, bo się przykleję do podłogi.

Co rozśmieszyło mnie najbardziej – Kasia i Basia dopisały do grafiku, żeby wycierać po sobie kuchenkę. Nie muszę chyba mówić, że same nigdy tego nie robiły, a w największym stopniu przyczyniały się do jej zabrudzenia?

A i na koniec jeszcze powiem, że chleb dzieweczek leżał w chlebaku, dopóki nie spleśniał i sam nie nauczył się chodzić.

Zemściłem się bardzo ładnie.
Wyprowadzałem się wczoraj, czyli w poniedziałek, i według moich informacji dziewczęta pojawią się na stancji dopiero w piątek, by zabrać wszystkie swoje rzeczy. Podejrzewam, że smród, jaki uderzy w nie po otwarciu drzwi wejściowych będzie oszałamiający. Zostawiłem im rybę w pokoju.
Nie ma co się martwić o nozdrza sąsiadów, wynajmowaliśmy niewielki domek jednorodzinny troszkę oddalony od cywilizacji. Czy to zbyt wiele? Kiedy się mszczę, budzi się we mnie człowiek bezwzględny.

stancja

Skomentuj (59) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 958 (1090)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…