Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#34346

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czasem sobie myślę, że w moim zawodzie powinny być obowiązkowe badania psychologiczne.

Jedna z dzisiejszych historii w poczekalni obudziła we mnie uczniowskie wspomnienia.

Jestem w pierwszym roczniku, który doświadczył wprowadzenia religii do szkoły (starość, wiem!). Wraz z tą epokową zmianą zaliczyłem również dodatkową modyfikację, jaką było nauczanie tegoż przedmiotu przez niewiastę świecką - katechetkę. Dotąd jako smarkacz biegający "na relę" do salki, byłem kształcony przez siostry, a w roku komunii przez księdza, zatem katechetka była dla mnie wówczas dziwowiskiem.

Liczyłem sobie podówczas chyba jakieś 12 czy 13 wiosen - tak pamiętam. Oprócz religii w szkołach przeżywaliśmy wtedy nagły wybuch dóbr materialnych w sklepach: miła odmiana po occie na pustych półkach. Zachwycaliśmy się też jako gówniarzeria pierwszymi numerami "Bravo" w języku polskim. Wyczytywaliśmy ten popkulturowy bigosik od deski do deski, po czym z namaszczeniem okładaliśmy w niego zeszyty.

Koleżanka z klasy obłożyła sobie zeszyt do religii w rozkładówkę z Sandrą - piosenkarką, do której wybitnej, przypominającej flaszkę coca-coli figury wzdychał w pomroczności niejeden z nas. Sandra nie była może na plakacie ubrana zbyt kompletnie, ale i nie epatowała czym popadnie - kostium kąpielowy wówczas zakrywał nieco więcej, niż teraz. Okładka, owszem, nieprzystająca może do przedmiotu, ale reakcja katechetki przeszła nasze najśmielsze wyobrażenia.

Połowa semestru. Kobieta zebrała zeszyty, by je sprawdzić i wstawić oceny. Na kolejnej lekcji oddała, wpisała stopnie. Zeszyt koleżanki zatrzymała i kazała jej zostać po lekcji.

Resztę znam z relacji głównej bohaterki, która po pewnym czasie wybiegła z sali cała we łzach. Wedle jej słów kobieta patrzyła na nią przez chwilę, po czym powiedziała:

- Rozbieraj się.
Koleżanka miała na sobie kurtkę typu "szwedka". Kto pamięta, ten wie. Zdjęła.
- Dalej.
Pod szwedką był sweterek, pod nim t-shirt. Pod t-shirtem już niewiele i zapewne mało dyskretnie. Zdjęła sweterek.
- Dalej! - warknęła baba, pokazując na koszulkę.
Koleżanka zamarła.
- Ale...
- Dalej!
- Wstydzę się! - Rozpłakała się dziewczyna.
- Wstydzisz się! Jasne! A pornograficznej okładki się nie wstydzisz!

Wtedy to właśnie dziewczyna wybiegła z płaczem.

Katechetka pewnie uważała, że "musi gówniarę oduczyć"...

Niedługo potem została zwolniona. Po roku czy dwóch znowu wypłynęła w społeczności naszego miasteczka, tym razem jako wolontariuszka w hospicjum. Podobno chorym ludziom okładała czoła różańcami, mamrocząc modlitwy o uzdrowienie.

Po latach myślę, że miała zaburzenia psychiczne.

Miasto jest nieduże, wszyscy się wtedy znali - chodziły słuchy, że panna X. w młodszych swoich latach starała się o przyjęcie do zakonu, jednak siostry zorientowały się, że jest zaburzona i odmówiły przyjęcia.

Ale szkoła przecież wszystko przyjmie.
Optuję za testami. Wszystkim nam żyłoby się zdrowiej.

Szkoła w PRL choć czasy chyba nie maja znaczenia

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 681 (755)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…