Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#34744

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mając około 18 lat pojechaliśmy z paczką z osiedla do kumpeli na działkę. Naszym dużym błędem było kupienie litra spirytusu :( Zamiast poczekać 1 dzień od przyrządzenia trunku, zaczęliśmy się nim raczyć już 3 godziny później. Jako jeden z nielicznych obawiałem się co może nas spotkać i wypiłem tylko około 4 kieliszków. Inni byli bardziej odważni. Po krótkim czasie od wypicia zaczęły się dziwne sytuacje. Ćwiczyliśmy karate nad jeziorem i wsypaliśmy najsilniejszemu koledze piasek z plaży do ust. Trochę nas obił ale wszystko w ramach przyjaźni.
Niestety inny kolega nie ogarnął tematu i po jakimś czasie przy grillu dostał napadu agresji. Oberwało mi się od niego bez powodu z 7 kopów i próbował mnie podstępnie uderzyć z głowy. Szczęśliwie zdążyłem zablokować uderzenie i ocaliłem nos i zęby. Reszta kolegów zaprowadziła go do piwnicy z nadzieją, że pójdzie spać. Niestety doszło do rundy drugiej w kuchni. Schodziłem z piętra i na schodach zasłonił mi przejście. Próbował drugi raz uderzyć mnie z główki i uderzył mnie ręką w twarz. Dopiero wtedy mu oddałem. Poległ po przysłowiowych dwóch strzałach. Spadł z połowy schodów do kuchni, zbił ciałem sporo szklanek , naczyń oraz zbił rękoma szybę w oknie. Wszystko to się odbyło w bardzo szybkim tempie. Padł na podłogę i przestał się ruszać. Czas się dla mnie zatrzymał (a tylko 2 razy miałem takie uczucie, drugi raz na zaręczynach). Pomyślałem, że na "zawiasach" się nie skończy, bo nie było świadków mojej obrony. Nagle usłyszałem jego płacz a już zastanawiałem się ile mi grozi czy 10 czy 15 lat w więzieniu. Koledzy zamknęli agresora w piwnicy na klucz, nawet nie mógł wyjść do wc. Krzyczał przez pół nocy, że przyjdzie do mnie z nożem. Na drugi dzień próbowałem policzyć rany na jego ciele i dałem spokój gdzieś przy 30-stej ranie. Nie wiedział dlaczego mnie zaatakował. Więcej już go nie zaprosili na działkę. To była nasza kultowa impreza. Inny kolega spał po ten nocy do godz 16. Zgubiłem wtedy prezent od rodziców - złoty łańcuszek. Znalazłem go na drugi dzień na głównej uliczce działek, którą chodziło kilkadziesiąt osób. Imprezka uświadomiła mi, że nawet spokojni ludzie jak ja, mogą kogoś zabić we własnej obronie i siedzą w więzieniach za nic.

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (27)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…