Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#34874

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na początek informacja wstępna - zajmuję się piercingiem. Póki co studio jest dopiero nieurządzonym pomieszczeniem, ale wynajęte, plany są, czekamy ze wspólniczką do nowego roku. Póki co posiadając wszystkie uprawnienia [jestem po kursach] przekłuwam w domu. Biorąc pod uwagę, że domowe warunki to nie profesjonalne studio, biorę połowę ceny, jaką klient musiałby w takowym zapłacić. Wliczam w to kolczyk, znieczulenie i saszetkę maści do gojenia gratis. W naszym mieście jako takiego studia nie ma, więc klientów mam sporo. Zdarzyła się więc i Piekielna.

Pani Piekielna przyszła bez wcześniejszej zapowiedzi, w zasadzie zaskakując mnie kompletnie. Otwieram z mokrą głową, pytam w czym rzecz. Piekielna musi mieć przekłuty sutek. Tu, teraz, zaraz, bo jej misio ma urodziny i to ma być taki prezent. Cóż... Delikatnie tłumaczę jej, że jeśli misio nie lubi ograniczać się do samego patrzenia, to nie polecam robić na teraz już, ponieważ jest to przekłucie dość bolesne i na wygojenie swój czas ma. Chce i koniec. Tłumaczę za i przeciw, mówię o dokręcaniu kulek, przemywaniu, itp. Klientka nieletnia, więc wręczam jej zgodę do podpisania przez rodziców.

[P]iekielna: - A co to ma być?
[J[a: - Zgoda. Jako osoba nieletnia, musisz mieć podpis rodzica.
Tu się zaczęło, że po co, dlaczego, a weź zrób po prostu... Nie wiem kiedy przeszłyśmy na ty. Wreszcie poszła. Za godzinę wraca, podpis wysmarowany, wspaniale. Towarzyszy jej koleżanka. Mówię, że zapraszam tylko osobę przekłuwaną.

P: - Ale przecież to moja najlepsza psiapsióła forever! Ona musi tam ze mną być!! - Mina srającego kota, ściska dziewczę za rękę. Niech będzie, nie chcę się użerać. Podaję cenę, ładnie pięknie, zabieramy się do pracy. Dwie godziny. Tyle zajęło mi przekłucie jej, ponieważ za każdym razem sukcesywnie wpadała w histerię. No cóż. Po skończeniu idę wyrzucić zużyte igły, rękawice, wenflony, słyszę trzask drzwi. Panienek nie ma. Pieniędzy nie ma tym bardziej. Cholera, to i tak połowa tego, co musiałaby płacić w studiu, plus jeszcze dojazd do innego miasta. Ale widocznie mam dziwne podejście i takie rzeczy są zupełnie normalne. Wściekłam się, nie powiem, ale zgodę mam, więc szukam kto to, o proszę, moje osiedle.

Udaję się do rodziców piekielnej, nic nie wiedzą. Zarywam opieprz, że jak tak mogłam nieletniej! Tłumaczę co i jak. Jakiś czas to trwało, ale wreszcie wracam do domu pocieszając się myślą, że młodej dadzą chociaż do wiwatu. Pod klatką widzę klientkę i jej misia... raczej niedźwiedzisko jak na mój gust. I się zaczyna.

M: - Ty taka i owaka urwa!! Panno lekkich obyczajów! Co ty mnie zabić chciałaś!!
Trwa to chwilę, nie wiem co mam powiedzieć, wydziera się coraz głośniej, panienka potakuje, pieniędzy nie odda! Nawet mam o tym nie myśleć! O co chodziło? Pan się... zakrztusił. Moje słowa o dokręcaniu kuleczek i trzymaniu się z dala od przekłucia chyba nie zapadły pannie w serduszko. Cóż, byłoby jednego debila mniej. Szkoda tylko, że najpewniej ploty poszły po połowie miasta o mojej niekompetencji, której bądź co bądź nie było przy wykonywaniu tegoż piercingu.

Co innego z głupotą, ale następnym razem zażądam osobistej wizyty rodzicieli.

Skomentuj (64) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 887 (963)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…