zarchiwizowany
Skomentuj
(6)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Na linii, z której zazwyczaj korzystam, kontrola biletów to norma. Przeciętnie co drugą jazdę trafia się na kontrolera, więc wsiadanie bez biletu to przysłowiowa bramka samobójcza.
Wczoraj jechałem do centrum. Siadłem sobie z tyłu autobusu i tam właśnie przy mnie złapano gapowicza. Standardowa procedura: mandat, spisanie, pouczenie co do zasad wniesienia opłaty. Parę minut to zazwyczaj trwa, więc zdążyliśmy dojechać do kolejnego przystanku.
Otworzyły się drzwi. Kontroler był doskonale w nich widoczny, w ręku bloczek, na szyi legitymacja.
Wsiada parka w wieku późnolicealnym lub studenckim. Roześmiani, popatrują na kontrolera, biletów jednak nie kasują. OK, ich sprawa, może mają sieciowy...
...jednak nie. Poproszeni o okazanie biletu okazują się być gapowiczami.
Tu zatkało nawet zaprawionego w bojach kanara, zdołał tylko wydukać:
- No przecież państwo mnie widzieli, po co państwo w ogóle wsiadali?
Wzruszyli ramionami, sami najwyraźniej nie pojmując, jak to się mogło stać.
Nie jest to jakaś wybitna piekielność i na samych bohaterach się jedynie odbiła, można by rzec: autopiekielność.
Opisuję to dlatego, że z upływem lat przejawy ludzkiej głupoty/tupetu/braku instynktu samozachowawczego/niepotrzebne skreślić zadziwiają mnie coraz bardziej.
Wczoraj jechałem do centrum. Siadłem sobie z tyłu autobusu i tam właśnie przy mnie złapano gapowicza. Standardowa procedura: mandat, spisanie, pouczenie co do zasad wniesienia opłaty. Parę minut to zazwyczaj trwa, więc zdążyliśmy dojechać do kolejnego przystanku.
Otworzyły się drzwi. Kontroler był doskonale w nich widoczny, w ręku bloczek, na szyi legitymacja.
Wsiada parka w wieku późnolicealnym lub studenckim. Roześmiani, popatrują na kontrolera, biletów jednak nie kasują. OK, ich sprawa, może mają sieciowy...
...jednak nie. Poproszeni o okazanie biletu okazują się być gapowiczami.
Tu zatkało nawet zaprawionego w bojach kanara, zdołał tylko wydukać:
- No przecież państwo mnie widzieli, po co państwo w ogóle wsiadali?
Wzruszyli ramionami, sami najwyraźniej nie pojmując, jak to się mogło stać.
Nie jest to jakaś wybitna piekielność i na samych bohaterach się jedynie odbiła, można by rzec: autopiekielność.
Opisuję to dlatego, że z upływem lat przejawy ludzkiej głupoty/tupetu/braku instynktu samozachowawczego/niepotrzebne skreślić zadziwiają mnie coraz bardziej.
komunikacja_miejska
Ocena:
129
(253)
Komentarze