#35030

Historia z życia zespołu. Długa.

Gwoli wstępu: gramy stoner doom metal, zespół jest sześcioosobowy (na perkusji niżej podpisany, moja siostra na basie, do tego gitarzysta, wokalista, gitarzysta-basista (drugi bas) oraz gitarzysta-klawiszowiec), wesoła z nas gromadka.

Staramy się grać na WOŚP co roku, jak dotąd się udaje, ale czasem ręce opadają, jak się trafi jakiś "inteligentny inaczej" członek widowni. Koncerty gramy wtedy w rodzinnych miejscowościach członków zespołu. 9 stycznia 2011 byliśmy u gitarzysty-klawiszowca. Było miło...do czasu.

2010 to był smutny rok dla metalu: Ronnie James Dio zmarł na raka żołądka. Postanowiliśmy uczcić symbolicznie jego pamięć poprzez wykonanie podczas (godzinnego) występu na WOŚP kilku jego utworów i zachęceniu ludzi, aby na wszelki wypadek nie zaniedbali profilaktyki. Wszystko za zgodą organizatorów; zrobiliśmy następująco:

Najpierw "Man on the Silver Mountain" i "Kill the King" z repertuaru Rainbow - wspomnieliśmy sylwetkę Dio; następnie "Neon Knights" i "Heaven and Hell" z repertuaru Black Sabbath - wspomnieliśmy o jego śmierci i jej przyczynach; "Holy Diver" oraz "Rainbow in the dark" - poprosiliśmy ludzi, aby się regularnie badali, by rak nie zaatakował ich znienacka.

I tu pojawił się zgrzyt, nazwiskiem Piekielny.
Publiczność reagowała pozytywnie, śpiewała, biła brawo podczas naszego występu. Nasz apel przyjęła ze zrozumieniem. Ale jeden burak, facet powyżej 40 lat, o sporym obwodzie, donośnym głosem stwierdził, że mówimy tak, ponieważ najprawdopodobniej "dostaliśmy od jakiegoś lekarza w łapę i chcemy wywołać panikę, aby tylko konowałowi klientów napędzić" (cytat)...
...Po czym facet wziął zamach i rzucił w nas pełną (i nie otwartą) puszką piwa.

Szczęście w nieszczęściu, iż nikogo nie zranił, bo po uderzeniu we wzmacniacz basowy puszka eksplodowała.

Ochrona grzecznie wyprosiła buraka a organizatorzy pozwali gościa za zniszczenie ich wzmacniacza, bo piwo wsiąkło w membranę. Skąd się takie buraki biorą?