Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#35109

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeczytałam właśnie historię użytkownika Shineoff o studniówce i tak jakoś zebrało mi się wspomnienia mojej jakże ′cudownej′ studniówki.

Moja kochana dyrekcja wpadła na pomysł, że w ramach oszczędności (znaczy się za studniówkę płaciliśmy z własnej kieszeni, co równało się z finansowaniem zachcianek pani dyrektor) zrobimy studniówkę łączoną czyli z innym liceum. Ok, dla nas bomba bo znaliśmy część ludzi z tamtej szkoły i zawsze lepiej bawić się w takim wielkim gronie.

Sama impreza nie była najgorsza, chociaż zespół był do niczego. Jedzenie dobre, dekoracje załatwialiśmy i zakładaliśmy sami w nocy przed, bo impreza miała miejsce w tej drugiej szkole z racji większej sali, ale daliśmy rade, no bomba normalnie.

Najlepsze zaczęło się po kilku dniach, jako komitet studniówkowy mieliśmy za zadanie (ja, dwóch kolegów i koleżanka) rozliczyć wszystko z faktur i oddać resztę pieniędzy uczniom, zwrócić dekoracje (wypożyczyliśmy dekoracje z teatru) i całą resztę. Nagle zaczęło się nam coś nie zgadzać, bo na fakturach z restauracji były potrawy, sporo potraw bardzo drogich, których jakoś żadne z nas nie kojarzyło z imprezy, o dziwo, dostaliśmy ciche przyzwolenie na zakup alkoholu, chłopaki pojechali do hurtowni, kupili piwa, wina, wódkę... i po przestudiowaniu punkt po punkcie wszystkiego okazało się, że na fakturze są jeszcze butelki z brandy i bardzo drogim winem, którego nikt z nas nie zamawiał.
Zaczęło się dochodzenie, wypytywanie reszty licealistów czy ktoś coś wie, generalne wyszło tak, że musimy jeszcze dopłacić około 1000zł za te frykasy.

Wszystko wyszło na jaw, gdy chłopak, który jednocześnie będąc osobą towarzyszącą na owej studniówce był też odpowiedzialny za zdjęcia (nie chcieliśmy profesjonalnego fotografa, tak padło na naradzie, baliśmy się, że się nabzdryngoli i nie będzie zdjęć) przyniósł nam płytkę z imprezy. Przejrzeliśmy je dokładnie i na żadnym ze zdjęć, a było ich około 500, nie było widać żeby na stole były te drogie produkty. Pojawiły się za to na zdjęciach gdzie była pokazana sala nauczycieli (byli w osobnej sali, do której przechodziło się przez parkiet). Na stołach stała brandy, winko, pani dyrektor wcinająca ciasto tiramisu, którego też nie zamawialiśmy.
Widzieliśmy, że sami nic nie wskóramy, więc telefon do rodziców. Awantura była taka, że w siedząc w sali dwa piętra wyżej słyszałam wyraźnie o czym mówią. Dyrektorka do samego końca zasłaniała się tym, że przecież studniówka, że wstyd przed tamtą szkołą, że takich frykasów nie będzie, że ona się dobrze zna na winach i wiedziała co wybierać.

Zapłaciła za wszystko z własnej kieszeni po straszeniu sądem i złą sławą wśród nauczycieli w całym mieście.

Zapytacie jak to zrobiła?
Otóż sekretarka nam powiedziała: dyrektorka ze swoim mężem pojechali w dniu studniówki do restauracji i hurtowni, zamawiając wszystkie te pyszności, prosząc o doliczenie do rachunku szkoły (czyli naszego).

A cały komitet miał na świadectwach maturalnych zachowanie poprawne.

studniówka

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 770 (796)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…