#35118

Witajcie, jestem nowa.

Niedawno się przeprowadziłam (uwierzcie, w wieku 14 lat przeprowadzka na drugi koniec polski to trauma), w przepięknej Warszawie jakoś życie mi się układa lecz niestety, jak każdy, trafiłam na pewnego rodzaju piekielnosc (może nie paląca, ale zawsze piekielnosc).

W nowym mieszkaniu mamy dwa balkony i jeden taras z ogrodem (na wyłączność). Cóż, nie każdy ma fundusze na takie mieszkanie, ale nie zrozumiem jak można byc taka świnia. Otóż pewnego słonecznego dnia zauważyliśmy z moja matula brak niektórych roślin doniczkowych z tarasu oraz nadmiar wszelkiego śmiecia. No to zbieramy śmiecie, podlewamy to co zostało i hop na zakupy na giełdę kwiatowa. Następnego dnia było podobnie tyle ze zamiast roślin jakichkolwiek było jeszcze wiecej śmieci. Nie wytrzymalam. Pozniej się zaczailam i co zobaczyłam? Nad częścią tarasu znajduje się balkon (tez nie taki mały, min 6 m2) a z niego spada sznurkowa drabinka. Niestety to nie był element dekoracyjny balkonu powyżej i schodzi po niej [ch]łopak lat 16 dopingowany przez [p]anią w średnim wieku.

[p] No szybciej, Rysiu. Zaraz te s.ki wrócą!
[ch] jakie tym razem, mamo?
[p] może te werbenki w zielonych doniczkach. I..i weź tez te surfinie !!! (czy coś o równie dziwnej nazwie ;)

Chłopak ledwie zlazl a juz trzymalam go w mieszkaniu,a po czym zamknelam balkon.
Mama na dźwięk krzyku chłopaka przybiegła a po moich wyjasnieniac, zaczęła go opierdzielac. W tym czasie pani z góry rzucala nam na trawnik przeróżną zawartość kosza na śmieci. Poszłam z mama i rysiem na górę, gdy nas zobaczyła w drzwiach zbladła, chwycila chłopaka i tylko coś nam mignęło przed oczami. mama wczesniej przestawiała samochód a to babsko pomyślała ze gdzieś jedziemy. Od tygodnia mamy spokój ;) (rośliny oddała lub odkupiła, awantury nie zrobiliśmy)

Nowi sąsiedzi