Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#35124

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mieszkam w miasteczku, które trudno nazwać najlepszym miejscem do życia. Świeże powietrze, zieleń, tego typu walory - i owszem. Społeczeństwo mamy jednak mocno zacofane. Bardzo lubię wszelkie zwierzęta, dlatego też część moich historii będzie dotyczyła właśnie ich tematyki.

Pewna rodzina co jakiś czas zaopatruje się w nowego pupilka. "Na tapecie" są psy i koty, które potem znikają w niewyjaśnionych okolicznościach. Mieszkam dość blisko, więc jestem w stanie zauważyć obecność nowego zwierzaka lub brak poprzedniego. Psy są wypuszczane poza ogrodzenie posesji i swobodnie chodzą po mieście. Koty również chodzą, są niesterylizowane/niekastrowane itd. Trudno jest znaleźć dowody na znęcanie się nad nimi, ponieważ teoretycznie mają jedzenie i picie oraz swoje lokum (pies budę, koty przesiadywać mogą w pomieszczeniach gospodarczych). Zupełnie nie wiadomo, co z tym fantem robić, bo po prostu nie wierzę w to, że przez 5-6 lat naturalną śmiercią zginęło tam ponad 10 psów i podobna ilość kotów. Tłumaczenia są różne: "ktoś otruł", "samochód zabił", "uciekł", "zachorował i zdechł". Jaaasne. Dodam, że żadne ze zwierząt nie widziało weterynarza na oczy.
Z uwagi na taką możliwość czasami dokarmiam aktualny zwierzyniec państwa, psy i koty są zawsze wygłodzone, z tego co widzę, jadają suchy chleb, mleko i jakieś skórki. A koty "powinny łowić myszy". Niestety na pokaz mają oni karmę i ewidentny fakt głodzenia nie zachodzi. W mojej miejscowości płazem uchodziły gorsze przypadki, więc mamy tu po prostu związane ręce. Nie wiem co robić, szkoda mi zwierząt, a dokarmianie skutkuje tylko tym, że państwo są zadowoleni z "zaradnego" psa lub kota.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 29 (95)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…