Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#35171

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Historia Margott o studniówce przypomniała mi co zdarzyło się u naszej koleżanki z liceum...

Działo się to w ostatniej klasie. Nasza kumpela zaliczyła wpadkę z chłopakiem. Od razu uprzedzam, że żadna patologia, Koleżanka uczyła się bardzo dobrze, była wychowana, kulturalna i naprawdę fajna. Ot po prostu zrządzenie losu. Chłopaka miała również fajnego, bardzo odpowiedzialnego. Starszy od niej o kilka lat. Zapadła decyzja o ślubie. Miśka cieszyła się przeogromnie, aż kwitła. Za to w szkole miała przerąbane. Trafiło się pod jej adresem kilka niemiłych uwag, na szczęście Miśka zawsze wszystko umiała "na pięć", więc i nauczycielki nie miały się o co przyczepić. Data ślubu ustalona, przypadał przed weekendem majowym i maturami. Po nauczycielach się rozniosło, że Miśka robi wesele. Poczytajcie co się działo:

Wychowawczyni na lekcji:
-Miśka to kiedy ten twój ślub?
-Przed weekendem majowym - odpowiada kumpela.
-To świetnie, świetnie, no bo ja muszę przecież fryzjera sobie umówić! A sukienkę już mam, kupiłam w ostatni weekend. Jeszcze tylko mężowi oddam garnitur do pralni... - wylicza wychowawczyni.
Całej klasie opadła szczęka.
-Proszę pani, ale ten ślub... to wie pani, on będzie w rodzinnym gronie.. - mówi Miśka.
-To świetnie, to świetnie! Ja też nie lubię jak jest dużo ludzi, których nie znam! - woła wychowawczyni.
No szczyt wszystkiego. Miśka zmieniła temat rozmowy. Myślała, że tak rozejdzie po kościach, a wychowawczyni robiła sobie żarty czy ki diabeł...

Matematyczka z kolei na każdej lekcji nagabywała Miśkę o zaproszenie, bo "no Miśka wiosna za pasem, a ty zaproszeń nie rozdajesz, wstyd! Pani profesor Piekielna (od chemii) też czeka, bo nie wie na kiedy się przygotować!"

Póki była zima, Miśka machała ręką na nauczycielki, nie chcąc się z nimi kłócić przed dopuszczaniem do matury. Jednak kiedy na kolejnej lekcji wychowawczyni rzuciła tekst:
-Miśka pośpiesz się do cholery z tymi zaproszeniami, przecież my też musimy wiedzieć wcześniej gdzie ten ślub! A i ja ci muszę adres swój zapisać!
-A po co? - pyta Miśka
-No jak to po co! A jak autokar trafi, żeby nas pod kościół zabrać?!
Kumpela się wkurzyła i powiedziała spokojnie acz dobitnie, że nie ma zamiaru zapraszać na swój ślub żadnego z nauczycieli.
-Ale... ale jak to, przecież my tu jesteśmy jak rodzina! A ja już fryzjera umówiłam! - zająknęła się wychowawczyni.
-Proszę pani, rodzinę to ja mam w domu i oni będą uczestniczyć w moim ślubie, nikt więcej.
Wychowawczyni poczerwieniała, a z dzwonkiem na przerwę po prostu wyleciała z klasy z prędkością pocisku.

Szybko rozniosło się jaka to Miśka jest zła i niedobra, bo nauczycieli nie zaprosiła na wesele. Do końca roku dziewczyna miała przerąbane. Co z tego, że jest w ciąży! Była non stop odpytywana. Nie mogli jej nie dopuścić do matury, bo oceny miała bardzo dobre, ale z zachowania już jej stopień poleciał. Poza tym musiała codziennie znosić docinki typu:
-Co, bigosik już na wesele ugotowany? Kiełbacha zrobiona? No to się obżrecie, nie?

Na rozdaniu świadectw Miśka jako jedyna nie przyniosła kwiatów. Odbierając dyplom od wychowawczyni powiedziała jej, że ma nadzieję, że jej dziecko nigdy nie trafi na tak zawistnych nauczycieli jak w tej szkole. Wychowawczyni na to:
-I było się kłócić Miśka, było? Widzisz, było zaprosić tych co trzeba na wesele, to by to inaczej teraz wyglądało...
-Pani to powinna się leczyć - odparowała Miśka.

Maturę zdała śpiewająco, urodziła ślicznego, zdrowego chłopczyka. Studiuje na 3 roku inżynierii środowiska i ma się dobrze...

Skomentuj (65) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1122 (1212)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…