Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#35328

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O pracy w McDonalds można napisać epopeję. Muszę jednak zaznaczyć, że w każdym jest inaczej. Słyszałam o McDonaldach, gdzie pracownikom jest naprawdę bardzo dobrze (zniżki na jedzenie, grafik naprawdę dostosowany do każdego z osobna), wszystko zależy od szefa.

Pragnę jednak w tej historii opowiedzieć o tym co mnie najbardziej irytuje w tej robocie.
Liczenie. Liczy się codziennie serwis (miejsce gdzie pracują kasjerzy) i kuchnię. Wszystko znosi się odpowiednio do ważenia, chłodni i mroźni. Załóżmy, że "restauracja" otwarta jest do północy. W dzień powszedni na liczeniu jesteśmy w dwie osoby. Płacone mamy do 00:15, tzn. mamy 15 minut na policzenie wszystkich mięs, warzyw w lodówkach i wiele więcej (oliwki np. liczy się każdą z osobna, czasem wychodzi nawet ponad 100 sztuk). Na serwisie liczy się wszystkie jabłka, domki od Happy Meala, itd. Czasem wychodzimy nawet po 1 w nocy. Oczywiście nikt za nadgodziny nam nie zapłaci.

Rzecz druga: GOŚCIE jak to dumnie nazywa Was "restauracja" McDonalds. Przychodzicie 2 minuty przed zamknięciem i macie do tego prawo. Jednak często są to stali klienci, którzy wiedzą, że nie trzymamy np. mięsa od Filet′o′fish, które smaży się 5 minut i zamawiają właśnie tą kanapkę na ostatni moment. Także pracuję sobie z 10 minut dłużej i zostaje mi 5 minut na policzenie i zniesienie wszystkiego.

Gość roku: Niedziela. McDonald czynny do 20. O 19.30 przychodzi do mnie do kasy facet w garniturku i pyta czy jak on teraz zamówi szejka to czy może po niego przyjść o 20.15 i my mu go świeżego wydamy. Jasne, jeszcze podziękujemy, że w ogóle raczył coś kupić.

Jak menadżer respektuje nasze prawa, czyli sytuacja nr. 4.
Kumpel spóźnił się do pracy 10 minut. Mówi, że zepsuł mu się samochód w drodze. Menadżer odpowiada, że nikogo to nie obchodzi. Kumpel dostaje upomnienie i oczywiście tych 10-ciu minut pracy policzonych nie ma.
Dla kontrastu: Siedzę sobie na przerwie. Akurat im się nie udało i jak mnie wysłali przyjechała wycieczka. Oczywiście menadżerka biega i mnie szuka, mówi, że mam wracać, bo wycieczka. Do końca przerwy zostało mi 10 minut. Moje pytanie brzmi: ′A jak bym się spóźniła 10 minut do pracy to byś mi tego nie odjęła od czasu?′

Co mnie najbardziej irytuje na kasie: sugeracja. Mamy pewne produkty, których według planu powinniśmy wyznaczoną ilość sprzedać. Są to m.in. kanapki McDouble czyli coś jak cheesburger ale zamiast jednego mięsa są dwa. Chees kosztuje 3,5 zł a ten McDouble 5zł.
Podchodzi do mnie do kasy mały chłopczyk, w ręku trzyma odliczone 3,5 zł. Mówi, że chce cheesburgera, więc bez żadnego gadania nabijam mu go, wydaję i kasuję pieniądze. Podchodzi do mnie menadżer i zaczyna na mnie krzyczeć "Wiesz co to jest sugeracja? To sugeruj!"

Na podsumowanie dodam, że żadnej pracy się nie boję. Obojętne jest dla mnie czy pracuję na kuchni czy na kasie w tej "restauracji". Sprzątanie tam to czasem jest odpoczynek od tego zabójczego tempa, więc nawet to lubię. Jednak nienawidzę, jak ewidentnie robi się ze mnie jaja. Czemu nie reaguję? Praca na wakacje, na 2 miesiące, mam to gdzieś. Ludzie, którzy tam pracują bez gadania godzą się na takie warunki.
A tak w ogóle, to policja je u nas produkty ze "strefy dobrych cen" za darmo. Ciekawe dlaczego.

McDonalds

Skomentuj (63) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 604 (678)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…