Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#35331

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak masz miekkie serce to musisz miec twarda du..pe. I to jest prawda.
Wyjechalam razem z kolezanka do Grecji po tym jak zamkneli firme, w ktorej pracowalam i dlugo nie moglam znalezc zadnej pracy, dziecko chcialo jesc, potrzebowalo ksiazki do szkoly, a w domu wlasnie odcieli ciepla wode i ogrzewanie... Pomyslalam sobie: wyjade, zarobie, posplacam co trzeba i w miedzy czasie powysylam "cevalki" o prace w kraju. Z bolem serca i ze lzami w oczach zostawilam mojego aniolka pod opieka mojej mamy i wyjechalam.
Wstep dlugi ale potrzebny. Zamieszkalysmy razem z kolezanka , mieszkanie wynajelam na swoje imie (podobnie z umowa o prad i wode). Po 2 m-cach przyjechal maz kolezanki. Chcial odwiedzic ja, bo sie stesknil. Zakochany mezusiek przybyl oczywiscie bez grosza przy dupie i bynajmniej nie mial zamiaru szybko wyjechac ani poszukac sobie jakies pracy. Chlal za to calymi wieczorami tsipouro, spal przy wlaczonym telewizorze, (ktory pod moja nieobecnosc wzial sobie sam z mojego pokoju- a co? ma sie chlopak nudzic?) Dniowka kolezanki zaczynala nie starczac na papierosy, alkohol, fryzjera i inne zachcianki jej mezusia, wiec oboje zaczeli podjadac (a doslownie czyscic lodowke) z mojego jedzenia, pic moja kawe, uzywac moj papier, plyn, proszek, kosmetyki, posciel....dluga lista. Zabralam wiec wszystkie moje rzeczy do siebie, do pokoju i jak u Kiepskich, szlam do lazienki noszac za kazdym razem caly niezbednik ze soba, a kawe pilam w kawiarniach, bo wychodzilo mi taniej niz kupowanie jednej puszki co 2 dni. Wyzywienie mialam w pracy, wiec zrezygnowalam z kupowania czegokolwiek jadalnego do domu.

Okazalo sie jednak, ze podczas mojej nieobecnosci bezczelnie wlazili do pokoju (przez balkon) i nadal kozystali z mojej wlasnosci. A, ze moim celem bylo zarobienie i wyslanie pieniedzy do domu na dziecko i dlugi, to chcialam sie jak najszybciej od nich uwolnic. Z litosci do kolezanki, ktora placzac prosila mnie, zebym nie wypowiadala umowy o mieszkanie i nie zostawiala jej samej z mezusiem (mezus byl agresywny jak wypil-ale agresje przejawial tylko gdy byl sam na sam z zoneczka), bo on niedlugo wyjedzie. Wytrzymalam do momentu, kiedy to mezus naprul sie i zaczal niszczyc meble, drzwi i okna w mieszkaniu. Mialam juz serdecznie dosc samego faktu, ze zamiast odkladac na wlasne dlugi, to jak glupia dokladalam do utrzymania jakiegos lenia, a tu jeszcze , zeby nie miec problemow bede musiala zaplacic za szkody.
Kazalam mu sie wynosic, kolezance pozostawiajac wybor: albo zostanie ze mna sama albo wyprowadza sie razem z mezusiem. Oczywiscie wyprowadzila sie, a mezus odgrazal mi sie, sypal wiazankami, wolal cos o braku patriotyzmu i zapewnial jak niedlugo znajda lepsze mieszkanie i lepsza prace (wyjezdzac nie mial wiec w ogole zamiaru)... A ja zostalam z rachunkami za prad i wode.

Moj kontakt z kolezanka urwal sie ale po czterech tygodniach zadzwonila do mnie i opowiedziala jak to kilku pracodawcow ich oszukalo (a rzeczywiscie zwolnilo ja po akcjach jakie odprawial mezus) i w rezultacie od 4 dni spia na ulicy, czesc walizek im sie rozpadla od wielogodzinnego marszu po asfalcie i probowania zlapania "stopa", skonczyly sie im pieniadze i nikt ze znajomych, ktorych mieli w grecji nie chce im pomoc (nie dziwil mnie akurat ten fakt).
Odpowiedzialam, ze nie pomoge. Wtedy dodala, ze sa we trojke. Tak! Ta para kretynow wziela na wakacje swojego 11 letniego synka!!! Nie majac pewnej pracy, bez umowy, z niepracujacym agresywnym mezusiem na utrzymaniu- kolzenka sciagnela swojego synka. Zapewniala mnie tez o tym jak bardzo zrozumieli ile zlego mi zrobili i ze jej mezus juz nie wypije ani kropelki... Albo z glupoty albo z braku asertywnosci, postanowilam pomoc, tlumaczac sobie, ze to tylko dla tego dziecka.
Poprosilam moja owczesna szefowa, zeby udostepnila calej trojce swoja altanke (ze wszystkimi wygodami, telewizorem, wanna itp) do czasu az nie znajda innego lokum i pracy. A znajomego wyslalam na drugi koniec Grecji, zeby ich przywiozl.
Po 2 tygodniach moja szefowa oznajmila mi, ze nie ma serca ich wyrzucic na ulice ale nie chce ich juz dluzej utrzymywac, a ze za praca sie nie rozgladaja, nie pomagaja nawet w ramach wdziecznosci w pracach przy domu, to zatrudni zamiast mnie moja kolezanke ale za nizsza stawke-bo musi wyzywic jej mezusia i synka... Kolezanka sie chetnie na to zgodzila(!!!)

Final historii jest taki, ze znalazlam lepsza prace, lepsze mieszkanie, a pasozyty (nie moge ich inaczej nazwac) w koncu wrocily do kraju(po tym jak moja byla szefowa wywalila ich z hukiem widzac agresywne zachowanie mezusia). A najlepsze, ze dzis dostalam maila od kolezanki z prosba o zalatwienie pracy w Grecji...

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 334 (372)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…