Trochę o mojej piekielnej pracy.
Po zajęciach i w wakacje dorabiam sobie jako opiekunka do dzieci. W czasie przeszłorocznych wakacji opiekowałam się 5-letnią Wiktorią. Wiki była naprawdę fajna, uśmiechnięta, interesował ją świat. Piekielni byli jej rodzice, Państwo S.
Tak więc Państwo S. bardzo dbali o zdrowie córki, aż za bardzo. Oto instrukcje jakie przedstawili mi pierwszego dnia:
- Trzeba było jej rano podawać wszelkiego rodzaju witaminki, actimelki i inne "wzmacniacze odporności", uwierzcie było tego mnóstwo!
- Wiki było trzeba przebierać 4 (!) razy dziennie, bo przecież na tamtych ubraniach zbierają się zarazki.
- Ich latorośl kategorycznie nie może się bawić na dworze z innymi dziećmi! Bo ją jeszcze czymś zarażą!
- Jeśli zabiorę ją na spacer muszę (!) ubrać jej długie spodnie, albo rajstopki. Nawet przy +30 stopniowym upale!
- Wiktorię trzeba wykąpać 3 razy dziennie, włosy także.
- Mała nie może siadać na dywanie. Nie może i koniec! Dodam, że dywan jest codziennie odkurzany (przeze mnie) i co drugi dzień prany.
- Nie mogę gotować dla Wiktorii. Oni zostawili w lodówce specjalne zupki i kremiki (ponieważ mała jest uczulona na wszystko). A słodycze, czy lody? Kara śmierci!
- Wiki nadal załatwia swoje potrzeby na nocniku (przecież kibel brudny)! Który za każdym razem mam zdezynfekować.
- Muszę co 3 godziny sprawdzać jej temperaturę. Odrobinkę powyżej 36,6? Do szpitala! Szybko!
To tylko niektóre z tych absurdalnych poleceń. Osobiście szkoda mi małej, bo nie popieram takiego trzymania pod kloszem. To tylko szkodzi! Wytrzymałam tydzień.
Po zajęciach i w wakacje dorabiam sobie jako opiekunka do dzieci. W czasie przeszłorocznych wakacji opiekowałam się 5-letnią Wiktorią. Wiki była naprawdę fajna, uśmiechnięta, interesował ją świat. Piekielni byli jej rodzice, Państwo S.
Tak więc Państwo S. bardzo dbali o zdrowie córki, aż za bardzo. Oto instrukcje jakie przedstawili mi pierwszego dnia:
- Trzeba było jej rano podawać wszelkiego rodzaju witaminki, actimelki i inne "wzmacniacze odporności", uwierzcie było tego mnóstwo!
- Wiki było trzeba przebierać 4 (!) razy dziennie, bo przecież na tamtych ubraniach zbierają się zarazki.
- Ich latorośl kategorycznie nie może się bawić na dworze z innymi dziećmi! Bo ją jeszcze czymś zarażą!
- Jeśli zabiorę ją na spacer muszę (!) ubrać jej długie spodnie, albo rajstopki. Nawet przy +30 stopniowym upale!
- Wiktorię trzeba wykąpać 3 razy dziennie, włosy także.
- Mała nie może siadać na dywanie. Nie może i koniec! Dodam, że dywan jest codziennie odkurzany (przeze mnie) i co drugi dzień prany.
- Nie mogę gotować dla Wiktorii. Oni zostawili w lodówce specjalne zupki i kremiki (ponieważ mała jest uczulona na wszystko). A słodycze, czy lody? Kara śmierci!
- Wiki nadal załatwia swoje potrzeby na nocniku (przecież kibel brudny)! Który za każdym razem mam zdezynfekować.
- Muszę co 3 godziny sprawdzać jej temperaturę. Odrobinkę powyżej 36,6? Do szpitala! Szybko!
To tylko niektóre z tych absurdalnych poleceń. Osobiście szkoda mi małej, bo nie popieram takiego trzymania pod kloszem. To tylko szkodzi! Wytrzymałam tydzień.
Ocena:
795
(841)
Komentarze