zarchiwizowany
Skomentuj
(6)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Był spokojny dzień. Szłam z mamą na przystanek autobusowy, wybierałyśmy się na miasto. Zbliżały się moje osiemnaste urodziny. Z związku z tym wywiązała się krótka rozmowa.
MAMA: Wiesz, chcieliśmy Ci z tatą dać 100zł na urodziny.
JA: Co? Chcesz mi dać na urodziny 100zł? (powiedziałam z nieukrywanym oburzeniem).
MAMA: Wiem, że to mało... (Po czym zamilkła).
Więcej o tym nie rozmawiałyśmy.
Zachowałam się jak rozpuszczona nastolatka.
Problem polegał na tym, że nie oburzyła mnie kwota tylko fakt, że chciała mi dać pieniądze do ręki, a ja liczyłam na jakiś drobiazg, od nich. Chciałam dostać coś takiego osobistego, co przypominałoby mi o tych urodzinach i o nich.
Nigdy jej tego nie powiedziałam, nie wytłumaczyłam, nie zdążyłam. Zmarła dwa miesiące przed urodzinami.
Zachowałam się piekielnie, nie miałam okazji przeprosić, powiedzieć co leży mi na sercu. Byłam piekielną "g*wniarą".
MAMA: Wiesz, chcieliśmy Ci z tatą dać 100zł na urodziny.
JA: Co? Chcesz mi dać na urodziny 100zł? (powiedziałam z nieukrywanym oburzeniem).
MAMA: Wiem, że to mało... (Po czym zamilkła).
Więcej o tym nie rozmawiałyśmy.
Zachowałam się jak rozpuszczona nastolatka.
Problem polegał na tym, że nie oburzyła mnie kwota tylko fakt, że chciała mi dać pieniądze do ręki, a ja liczyłam na jakiś drobiazg, od nich. Chciałam dostać coś takiego osobistego, co przypominałoby mi o tych urodzinach i o nich.
Nigdy jej tego nie powiedziałam, nie wytłumaczyłam, nie zdążyłam. Zmarła dwa miesiące przed urodzinami.
Zachowałam się piekielnie, nie miałam okazji przeprosić, powiedzieć co leży mi na sercu. Byłam piekielną "g*wniarą".
przystanek urodziny
Ocena:
12
(80)
Komentarze