Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#36029

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na moje (nie)szczęście mieszkam w małej wsi, oddalonej dobre 30km i dwa powiaty od większego miasteczka (o mieście nie ma co mówić). Również mój pech polega na tym, iż jestem dość chorowita, tzn. odziedziczyłam chyba wszystkie choroby, jakie pojawiały się w mojej rodzinie od czterech pokoleń. No ale do rzeczy.

Historia ta wydarzyła się, kiedy uczęszczałam do drugiej klasy gimnazjum. Zaczęło się niewinnie od bólu brzucha, ale zarówno chodząc do lekarzy na koszt naszego kochanego funduszu jak i prywatnie, moja mama zawsze słyszała jedną diagnozę - "symuluje, do szkoły jej się nie chce chodzić". Bóle tylko się nasilały, dostałam może ze cztery antybiotyki.

Punkt krytyczny nastąpił podczas weekendu. Od piątku bóle, wymioty, gorączka. Decyzja rodziców: "no bez jaj, że udaje od trzech dni, jedziemy do szpitala".

Niedziela, najbliższy szpital we wspomnianym miasteczku, więc do samochodu i w drogę. Po dotarciu na miejsce (powiedzmy, do Piekiełka) i odczekaniu godziny (lekarz zjawił się dopiero, gdy zawartością mojego układu pokarmowego wypełniłam pół podłogi w korytarzu) w końcu zostałam przyjęta. Werdykt - "ta panienka u nas zostaje".

Zostaliśmy skierowani do Siostry Piekielnej, by dopełnić formalności.

[SP] - Siostra Piekielna
[T] - Tato

[SP]- Imię, nazwisko, PESEL, adres zamieszkania pacjentki...
[T]- , adres zamieszkania: Niebo, ulica...
[SP]- Niebo?! To my nie możemy was przyjąć!
[T]- Jak to?
[SP]- Skoro jesteście z Nieba, to powinniście pojechać na pogotowie do Piekielnic (małe miasteczko oddalone o 20km w przeciwną stronę niż Piekiełko), a oni dopiero powinni dowieźć pacjentkę do nas!
Tato oszołomiony, oczy wielkości spodków od filiżanki/
[T]- Ależ droga Siostro, ja tu do was wiozę chore dziecko, które wymaga natychmiastowej pomocy, nie je i nie pije od trzech dni, wszystko automatycznie zwraca, nikt nie wie, co jej jest, więc przybyliśmy do szpitala, by jak najszybciej jej pomóc, a nie użerać się teraz z szanowną panią. Jakby jej nie było nic poważnego, to pojechalibyśmy do Piekielnic. Czy Siostra nie widzi, że ona potrzebuje NATYCHMIASTOWEJ pomocy?!

Piekielna pomruczała pod nosem i ostatecznie po dyskusji z lekarzem łaskawie uzupełniła papiery do końca.

Na oddziale wykonano mi szereg badań, leżałam dwa tygodnie. Jedyne co mi stwierdzono to piasek w pęcherzyku żółciowym. Póki dostawałam kroplówki, wszystko było w jak najlepszym porządku. Jednak po ich zaprzestaniu objawy powróciły jeszcze silniejsze.

Pojechaliśmy więc prywatnie do chwalonej przez znajomych pani profesor, choć podróż w jedną stronę zajmowała nam cztery godziny. Byliśmy zmuszeni pozostać tam trzy dni, by wykonać całą listę badań. Diagnoza - natychmiast pod nóż. Okazało się, że w wieku 14 lat dorobiłam się kamicy pęcherzyka żółciowego, a jeden kamyczek stanął w przewodzie żółciowym, co może prowadzić do nowotworu. Dodatkowo wrzód żołądka i refluks przełykowo-żołądkowy.

Tak oto działa nasza publiczna służba zdrowia. Warto dodać, że między pobytem w szpitalu a wizytą prywatną upłynął tydzień. Nie wiem, czy brak odpowiedniej diagnozy spowodowany był brakiem rzetelności czy brakiem funduszy. Wiem jedno - po mojej kolejnej przygodzie z tą nieszczęsną instytucją prędko tam nie wrócę. Piekielne jest to, że jeśli nie pójdziesz do lekarza "ze swojej kieszeni", to szanse na prawidłową diagnozę i leczenie są nikłe...

służba_zdrowia

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 97 (127)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…