Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#36060

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O podejściu do klientów ze strony pewnego "pomarańczowego" operatora.

Jakiś czas temu zginęła w wypadku moja mama, a mój młodszy brat doznał poważnych obrażeń i na razie nie może samodzielnie chodzić. Mama była przedsiębiorcą i opłacała cztery telefony rodzinne: swój, ojca, mój i brata. Kartę młodego szlag trafił, a mamie już telefon na nic. Zostały dwa sprawne i działające SIM-y.

Ojciec zmuszony był otworzyć własną działalność gospodarczą w miejsce tej, co prowadziła mama, bo firma prywatnego przedsiębiorcy przestaje istnieć wraz z jego śmiercią. Między innymi zgłosił do Pomarańczy chęć przejęcia tych numerów, a wraz z tym oczywiście przesłał dokumenty obrazujące podstawę faktyczno-prawną wniosku, czyli m.in. akt zgonu. I tu się zaczyna akcja właściwa.

Sobota przedpołudnie, szykuję się z narzeczoną do przywitania kumpla Z, który z Wilna przyjechał do naszej stolicy na koncert i potem wpada do nas na chwilę. Wymiana SMS-ów, informacji itd. Dzwoni inny kolega G, bym pomógł jgo bratu w kilku prywatnych kwestiach - OK, spotkamy sę za kilka dni, jak wrócę z pracy. Ojciec zwozi brata na weekend z miasta oddalonego o kilkadziesiąt km (gdzie ten przechodzi zabiegi rehabilitacyjne) i prosi, żebym podjechał do niego (nie mieszkamy razem) jak mi puści sygnał, to pomogę młodego wnieść. Nie ma sprawy.
Robimy cotygodniowe zakupy, potem obiadek i czekamy. Dwunasta, pierwsza, wpół do drugiej. Cisza. Chcę zadzwonić, a tu na moim telefonie informacja "REJESTRACJA KARTY SIM NIE POWIODŁA SIĘ". Zasięgu zero, nie mogę ani dzwonić, ani odbierać, nic. Dzwonię na domowy z numeru drugiej połówki, ojciec już dawno jest i wie o problemie, ale podobno nadajnik zmieniają i wieczorem będzie OK. Szkoda tylko, że musiał sam taszczyć dwudziestoparoletniego chłopa na czwarte piętro. Do kumpla Z ślę informację z bramki, by porozumiewał się ze mną przez numer narzeczonej. Dostał info, dzwonimy, sms-ujemy, odbierzemy go jutro ok. 12-13 z Dużego Miasta. Moje kochanie i tak ma tam coś załatwić, nic tak pilnego, ale można mieć to już za sobą.

Sobota wieczór zleciała, niedziela rano - telefon dalej bezużyteczny. Ojciec już podbno z nimi rozmawiał, przepraszają, ma działać niedługo. Jedziemy. Kilkanaście km przed Dużym Miastem, na autostradzie, skopał mi się samochód. Doczołgałem się do pasa awaryjnego, a tu okazuje się, że narzeczona nie ma nic na koncie. Mój telefon dalej tylko kieszeń obciąża. Jesteśmy odcięci. Dramat. Już chcę łapać stopa i z Dużego Miasta jechać po pomoc drogową, a tu laweta przyjeżdża sama. Pan, okazuje się, robił "lotny patrol" po autostradzie", zauważył nas i podjechał. Z nieba nam wręcz spadł. Do DM nie ma sensu nas odwozić, skoro jesteśmy z daleka, więc pytanie, ile za kurs do Byłego Wojewódzkiego Miasta, skąd pochodzimy. Kawałek drogi jest. Pierwsza propozycja - 800, targujemy się. Stanęło na 6 stówkach. Jakiś czas temu miałem awarię i laweta podesłana od ubezpieczyciela zgarnęła 2 stówki, ale do ubezpieczyciela najpierw się trzeba dodzwonić...
Jedziemy, wspaniałomyślnie zajechaliśmy na stację paliw, gdzie kupiliśmy doładowanie i informujemy o sytuacji, ojca na domowy oraz kumpla Z. OK, dojedzie autobusem. Dojechał kilka godzin po nas, ja zaś musiałem do domu skoczyć po gotówkę, bo 600 zł ze sobą nie miałem. Popołudnie, telefon dalej nie działa, a mnie w tym momencie dopiero oświeciło, że przecież Z ma numer rozpoczynający się od cyfry 5, a zatem coś tu jest nie tak...

Popołudnie niedzielne, rozmowa z ojcem. Okazało się, że jakiś pracownik, najwidoczniej niespełna rozumu, zauważył we wniosku jedynie akt zgonu, a pozostałych dokumentów nie kwapił się już przejrzeć i zrozumieć. Nie przeszło też nikomu przez myśl, dlaczego przez te kilka miesięcy telefony działają i są wykorzystywane, a rachunki ktoś na bieżąco opłaca. W efekcie wykreślono nasze karty, a wyszło to dopiero po tym, jak wkurzony czekaniem ojciec trochę mocniej przycisnął.
Efekt - numery mają być aktywne najdalej w poniedziałek rano, a za czas zmarnowany z powodu błędu pracownika mamy mieć potrącony abonament(bo korzystać z sieci nie było jak) i zapomnimy o sprawie, a jeśli nie będzie to odkręcone, to będzie raban, w trybie natychmiastowym wypisujemy się z Pomarańczki, pozew o odszkodowanie i skarga wyżej.

W poniedziałek rano numery odzyskane, tylko jeszcze z biura musiałem zadzwonić do kumpla G, że przekładamy spotkanie, bo nie dam rady dojechać i muszę się zająć autem.

Na litość, czy naprawdę tak trudno jest przeczytać WSZYSTKO, co jest w kopercie???

usługi telefonia komórkowa Orange

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 90 (162)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…