Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#36098

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z piekielnymi na swoje szczęście miałam w życiu do czynienia niewiele, jednak doświadczenia z pewną pomarańczową siecią wystarczą mi na ładnych parę lat. Znów wywinęli mi numer, trzęsę się ze złości więc postanowiłam się zarejestrować i opisać - uprzedzam, będzie długo, oraz piekielnie.

Telefony komórkowe posiadamy u nich dwa, i coby nie mówić - problemów z nimi żadnych nigdy nie było. Ale kłopoty zaczęły się gdy, zwabiona supermegaekstra internetem postanowiłam takiż nabyć. Okazało się, że internet oczywiście, CZASEM działa. Początkowo było całkiem dobrze, później okazało się, że załadowanie zwykłej wp trwa 5 minut. Byłam cierpliwa, aż za bardzo.. Umowa podpisana na dwa lata, to nie ma co narzekać, trzeba zagryźć zęby i przeżyć. Jednak po ponad roku użytkowania zaczęły się prawdziwe problemy. Internet nie działał w ogóle, trzeba było dokupować dodatkowe pakiety megabajtów, nie powiem, nietanie. Po WIELU próbach w końcu dowiedziałam się od miłej pani konsultantki że prawdopodobnie mam wirusa który mi te dane kradnie. Ok, kilka skanów komputera - nic nie znaleziono - ale zaczął dalej mulić jak zwykle, więc dobra nasza. Stan powolnego ślimaczenia nie trwał długo, bo w końcu internet kompletnie padł. W międzyczasie podpisałyśmy nową umowę (na ten sam internet) która miała być podobno lepszą. Taa, podobno. Zaznaczę, że w związku z nieposiadaniem telefonu i ogólnym mieszkaniem na uboczu była to moja jedyna opcja na neta. Po licznych pielgrzymkach do salonu, spędzeniu licznych godzin na próbie połączenia się z biurem obsługi klienta dowiedziałam się, że prawdopodobnie nie działa modem. Co teraz? Albo na własny koszt wysyłać do naprawy albo kupić (300+zł) nowy. A i tak nie ma gwarancji, bo nie wiadomo, czy to wina modemu.. Czemu tak? Bo przy podpisywaniu kolejnej (rocznej) umowy panienka zapomniała dać nam modem, który się należał. Ponieważ umowa podpisana itp nie udowodnimy, że nie dostałyśmy modemu.

Sytuacja była bezsensowna, zaczęłam studia i naprawdę potrzebowałam dostępu do sieci. Był to akurat boom na sieć komunikacyjną wprowadzającą nową ofertę, z dwiema jakże sympatycznymi maskotkami w reklamie. Poszłyśmy, pogadałyśmy, udało się - jest umowa, internet świetny, niskie koszty(plus utrzymanie linii telefonicznej ale nie było źle). Oczywiście pomimo napisania pism do pomarańczowych nadal płacimy za stary internet.

Żyłam sobie tak w spokoju jakiś czas, aż wreszcie, smrodliwi pomarańczowi podążyli moim tropem. Firmy się zjednoczyły więc znów mam internet od nich :) (myślę sobie, po kablu, to będzie działało)

I zaczęły się jaja. Pewnego dnia internet nie działa, rutynowe sprawdzenie wszystkich parametrów ASDLi sreli itp, tel na infolinię.. dłużej coś czekałam niż zwykle, mówię, spokojnie... zgłoszenie problemu - pani nic nie może zrobić zgłosi technikom ktoś jutro przyjedzie (wcześniej mogli na bieżąco sprawdzić co dzieje się w punkcie który bezpośrednio diluje mi tym internetem, teraz już nie bardzo). Po pół godziny od mojej rozmowy z panią internet wraca do dawnej świetności. Dwa dni później telefon, [P]an konsultant, [J]a:
[P] dzień dobry, dzwonię z firmy piekielnej żeby potwierdzić, że technicy byli u pani wczoraj koło 10 lecz nikogo nie zastali.
[J] (myślę sobie wtf? niedziela,10 rano - wszyscy byli w domu!) proszę pana, nikogo u mnie nie było o tej porze, jednak internet działa, naprawił się samoistnie.
[P] tak, rozumiem, czyli zanotuję tutaj, że technicy pani nie zastali..
[J] (lekko wzburzona bo co mi tu wmawia) proszę pana, niech mi pan nie wpiera, nie było od was nikogo, naprawiło się samo jeszcze w sobotę.
[P] ach no tak dobrze dziękuję za rozmowę.

Tu już byłam poirytowana, bo wcześniej nie było takich jaj, obsługa świetna, poinformowana, a tu znów pomarańczowe coś.
Po jakimś czasie zadzwonił do mnie pan proponując nową umowę - telefon za tą samą cenę, tyle, że z rozmowami nielimitowanymi na domowe, nowy livebox, internet podniesiona prędkość - na moje zdziwienie mi tłumaczy, że teraz takie mają promocje z okazji "zjednoczenia firm". Po DOKŁADNYM obgadaniu szczegółów mówię ok, Mama z nim także pogadała (telefon na mamę) i się zgodziłyśmy. Przyjechał kurier, dostajemy umowę, podpisane i cacy.

Dziś dostajemy fakturę. 30 zł więcej niż miało być. Ja wściekła dzwonię na infolinię (mama zostawia mi takie sprawy organizacyjne bo się kobieta nie chce denerwować) i pytam o co chodzi. Facet mi tłumaczy, że to i tak promocja, bo te darmowe minuty w ramach tel to normalnie 99zl kosztują. Wściekłam się. Co dalej? Mam pisać pismo, przesłuchają rozmowę z konsultantem, który mnie wprowadził w błąd i może coś się uda "uciąć" (z telefonu nie korzystamy więc równie dobrze możemy dalej płacić za utrzymanie linii).

Wystrychanie ludzi na dudka - na medal!

Chciałabym tylko zaznaczyć, że do konsultantów nic nie mam-pracują biedni kilka miesięcy i przychodzą nowi, nikt by się nie zdążył w takim czasie otrzaskać w tym wszystkim, ale firma.. ta firma..
(przepraszam za chaotyczny przekaz, emocje)

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (29)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…