Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#36272

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zaznaczam, że ta historia, choć absurdalna i niedorzeczna, wydarzyła się naprawdę.
Mój kumpel chciał poduczyć się angielskiego. W szkole orłem nie był, języki całkowicie olewał, więc nie sądziłam, że mówi to na poważnie. Jednak po jakimś czasie znalazł sobie prywatnego korepetytora przez internet. Nauczyciel dojeżdżał do niego i często zostawał dłużej nie biorąc za to dodatkowej kasy. Najbardziej podobało mu się to, że nie korzystali z podręczników, bo pan Rysiek (tak kazał do siebie mówić) uważał, że językiem trzeba mówić. Uczyli się zazwyczaj z kserówek pana Ryska. Kumpel był tym zachwycony bo zero nudnych książek, ćwiczeń i zadań domowych. Jedynie gadki-szmatki na różne tematy.
Kumpel uczył się z panem Ryszardem ponad dwa lata i do tego czasu wszystko wydawało się spoko, aż któregoś razu zauważyłam, że coś jest z nim nie tak. Marcin przyznał się, że chciał wczoraj obejrzeć film bez napisów...nie zrozumiał ani jednego dialogu! Dziwna sprawa, bo po dwóch latach nauki języka coś tam kumać powinien! To nic! Mówił również, że kompletnie nie wie, o czym śpiewają w jego ulubionych piosenkach, nie zna słów! Czuje się, jakby to był zupełnie inny język z kosmosu, słowa podobne ale sens zupełnie inny. Strasznie chciało mi się śmiać, bo wiedziałam, że Marcin nigdy nie lubił się uczyć, więc nawet ten super nauczyciel mu nie pomoże. Kiedy jednak zobaczyłam notatki Marcina z lekcji o mało nie padłam z wrażenia!
To, co przeczytałam, owszem, na pierwszy rzut oka wyglądało i brzmiało jak angielski, ale na pewno nim nie było! Jakaś totalna masakra! Przykładowo (pisownia oryginalna) brein-braker oznaczało korkociąg, goo-san i be-san oznaczało grzecznego i niegrzecznego psa, a kionoplex gowen było miejskim kinem młodzieżowym(!). Przykładowe zdania pana Ryszarda brzmiały tak : Wen I weiting for on wod bech i znaczyło ,,Poczekaj na mnie na plaży koło lasu′′.
W materiałach roiło się od błędów, wiele słów było wymyślanych i „spolszczanych” a tłumaczenia były albo oderwane zupełnie od sensu zdania albo tłumaczył je bardzo dosłownie, np. tower you = wierze Ci , Go aut a people =wyjść na ludzi.
Nie ma co, facet po prostu zebrał w kupę wszystkie znajome mu słówka i zwroty a potem wymyślał sobie resztę i uczył tak innych.
Byłam w szoku, nie mogłam powstrzymać się od śmiechu! Niestety Marcinowi bardziej było do płaczu. Kurde, gościu przez dwa lata uczył się wymyślonego „angielskopodobnego” języka. Nie chciało mi się wierzyć, że przez tak długi czas kumpel nie zorientował się, że coś jest nie tak!
Nie ma co, koleś znalazł sobie dobry sposób na biznes! Mój znajomy też już nie chce o tym gadać. Nie dziwię się, na jego miejscu też umierałabym ze wstydu. Jednak jak się okazuje na korepetytorów trzeba uważać.

usługi

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 271 (301)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…