Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#36465

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia dość drastyczna (z mojego punktu widzenia) i DŁUGA! Jednak chyba warta przeczytania.. Piszę to z kilku powodów. Potrzebuję się wygadać, a boję się to zrobić patrząc komuś prosto w oczy, jest mi wstyd. I mam delikatną nadzieję, że ktoś mi podpowie czy mogę coś jeszcze poradzić.

Zaczyna się niewinnie, a kończy bardzo piekielnie. O naiwności i jej skutkach. Nie jestem tu nowa, jednak z powodu treści tej historii założyłam osobne konto ponieważ wolałabym być bardziej anonimowa. Nie będę opisywała wszystkiego bo uważam, że nie ma takiej potrzeby i wolałabym niektóre rzeczy zostawić dla siebie.

Jestem nastolatką, pełnoletnią. Jeszcze w czasie szkoły zaczęłam rozglądać się za tymczasową pracą, coby zarobić trochę. Wystawiłam ogłoszenie na przeznaczonej do tego celu stronie internetowej. Podałam kontakt do siebie - numer telefonu. Oczywiście numer ten był jedynie tymczasowy, zwykły starter za 5 zł kupiony w kiosku. Zadzwonił do mnie pewien Pan, przywitał się z imienia i nazwiska, podał również jakąś nazwę firmy, której nie zapamiętałam. Zaoferował pracę przy skręcaniu długopisów. W tym momencie zwątpiłam. Jak wiadomo w tym wypadku nie często są to poważne oferty bez żadnej ściemy. Zaczęłam dziękować i tłumaczyć, że ten rodzaj pracy mnie nie interesuje. Pan jednak szybko wytłumaczył, że nie jest to żadne naciąganie, nie muszę wpłacać żadnych pieniędzy, on ma firmę w moim mieście i osobiście może się ze mną spotkać, podpisać umowę i wręczyć materiały z których miałabym skręcać długopisy. Tłumaczył, że potrzebują szybko młodych i rzetelnych osób.
Sam fakt, że ′firma′ i mężczyzna dość oficjalny w swym tonie - więc nie widziałam żadnych podstępów.

Był już wieczór, umówiłam się z Panem na drugi dzień w miejscu wyznaczonym przez niego. Było to dość blisko skupiska różnych firm, pracodawca miał załatwiać tam swoje interesy i przy okazji poświęcić mi chwilę.
Stawiłam się o wyznaczonej godzinie w tym konkretnym miejscu, ludzi raczej tam nie było. Nikogo nie widziałam, zaczęłam zastanawiać się czy Pan w ogóle się pojawi. Czekałam chwilę, ponieważ nie miałam wyczucia czasu, a komórka na złość postanowiła się rozładować.

Pojawił się.
Podjechał ładnym samochodem (wybaczcie, nie znam się na markach.. pamiętam jedynie, że był czarny i mimo, że ładny, to nie najwyższej klasy) i wysiadł witając się ze mną ponownie. Otworzył drzwi przednie od strony pasażera i zaprosił mnie do środka, samemu siadając za kierownicą i tłumacząc, że "nie będziemy przecież rozmawiać na stojąco, proszę usiąść."

Usiadłam. Mężczyzna zadał mi kilka pytań, przy okazji pokazując zaklejone kartony na tylnych siedzeniach, które miały być potwierdzeniem, iż od razu i bez problemów dostanę materiał do pracy. Zapytał czy jestem zainteresowana i chcę podpisać umowę. Wszystko wyglądało naprawdę normalnie, więc odpowiedziałam twierdząco. Wtedy Pan schylił się w stronę pasażerskiego schowka wyciągając z niego plik strasznie pogiętych kartek. Pokręcił głową i pocmokał chwilę, tłumacząc, że umowy są zbyt zniszczone by je wykorzystać. Rzucił je do tyłu i odpalił samochód, mówiąc, iż niedaleko jest właśnie jego firma i tam na spokojnie wszystko podpiszę na porządnych kartkach w bardziej ludzkich warunkach. Byłam lekko zdezorientowana, jednak już jechaliśmy w stronę ′firmy′.

Nagle mężczyzna zatrzymał auto na jakimś poboczu(?). W tym konkretnym miejscu dookoła było głucho, choć kawałek dalej znajdował się przystanek, hotel, itp. Przestraszyłam się, zrobiło mi się słabo w środku i zapytałam kierowcę co wyczynia. Odpowiedziało mi zatrzaśnięcie guziczków przy drzwiach, blokady bodajże? Spanikowałam, odruchowo złapałam za klamkę i próbowałam otworzyć. Zaraz po moim głupim odruchu kierowałam już ręce we właściwą stronę, jednak mężczyzna szarpnął mnie za włosy, łapiąc przy okazji moją dłoń w chwili gdy prawdopodobnie zdążyłam odblokować drzwi. Zaczęłam krzyczeć i kopać w drzwi. Usłyszałam coś o podpisywaniu umowy i świst rozpinanego rozporka. Ciągle boleśnie szarpał mnie za włosy i wykręcał jedną rękę w stronę głowy. Drugą próbowałam go uderzyć, jednak nie wychodziło mi to dobrze. Puścił rękę, lecz w tej samej chwili moja twarz wylądowała wciśnięta siłą w jego przyrodzenie. Zaczęłam się krztusić, nie mogłam nabrać powietrza. Dłońmi próbowałam odsunąć się i uwolnić włosy z tego okropnego uścisku. Na ślepo starałam się wcisnąć mu palce w twarz, podrapać. W chwili kiedy już na poważnie miałam problem z zaczerpnięciem powietrza, poczułam jak jego ręce znajdują się za moimi spodniami.

Pominę niektóre momenty, nie mam ochoty ich wypisywać. Nie pomyślałam o tym wcześniej ponieważ próbowałam złapać oddech - jednak ugryzłam go. Wrzasnął, szarpnął mnie za włosy w górę i w dół.. W tym momencie mój organizm nie wytrzymał i zwróciłam. On rzucił dość mocno moją głową, która uderzyła boleśnie w kierownicę. Jednak puścił. Chwila moment i znalazłam się poza samochodem, prawie ponownie przez niego złapana. Jednak udało się. W obawie, że będzie mnie gonił biegłam ile sił i krzyczałam głośno choć nikogo nie było w pobliżu. Krzyczałam, że dzwonię po policję i wyciągając rozładowany telefon udawałam, że proszę o pomoc. Dobiegłam na przystanek autobusowy i dogoniłam autobus, który zaczął już odjeżdżać.

Nie, nie udałam się od razu na policję. Nie miałam naładowanego telefonu, czułam się źle, byłam przestraszona i jak najszybciej chciałam wrócić do domu, wykąpać się. Na wargach od strony wewnętrznej miałam rany i wylane sińce, ramiona i nadgarstki zaczerwienione, włosy potargane i powyrywane w wyniku czego skóra na głowie była czerwona i w jednym miejscu (uderzenie o kierownicę) opuchnięta.

Na policję trafiłam tam tego samego dnia. I nic nie wskórałam.. Mimo zażenowania i ogólnego roztrzęsienia starałam się wszystko opowiedzieć. Podałam imię i telefon tego faceta, nazwiska nie pamiętałam. Opisałam również jak wyglądał i gdzie to wszystko się stało. Policjant od początku był nastawiony na porażkę, ciągle tłumaczył mi, że nie ma szansy na rozwiązanie takiej sprawy i złapanie mężczyzny. Czułam się jakby w kółko mówił mi, że mam nie zawracać głowy, wracać do domu i zapomnieć. Poradził wizytę u psychologa. W tamtym momencie zabrałam się i pojechałam do domu.

Minęło już trochę czasu. Mi został negatywny stosunek do starszych mężczyzn, wszystko wydaje mi się obrzydliwe i boję się takich ludzi. Czasem nawet wzdrygam się przed swoimi znajomymi, rówieśnikami. Nikomu jeszcze o tym nie mówiłam. I przynajmniej rodzinie - nie mam zamiaru. Wiem, że wina jest we mnie, a dokładniej w mojej naiwności, że mogłam tego uniknąć. Jednak rodzina mimo, że chce mnie chronić - zaczęłaby mnie obwiniać jeszcze bardziej, niż ja to sobie robię teraz.

praca

Skomentuj (112) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 847 (945)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…